Od początku ostatniej zimy staram się utrzymać w mieszkaniu wilgotność na poziomie ok. 50%. Okazuje się, że to jest bardzo trudne. Mam dwa nawilżacze, współczesny ewaporacyjny z higrostatem, i taki z czasów PRL, podłączony do gniazdka sterowanego higrostatem. Prawie cały czas oba muszą działać, szybko ubywa wody a i tak często mi spada do 40-45%. Mam 3 higrometry elektroniczne i pokazują trochę inne wartości ale bez wielkich różnic. Mieszkanie 72,5m w starym bloku, okna nowe, rozszczelniane. Wydaje mi się czasami, że jest trochę duszno jak wchodzę do domu a działają nawilżacze. Wietrzenie obniża w dużym stopniu momentalnie, nawet teraz wiosną jeśli temperatura jest podobna jak w domu.
Nasuwa mi się więc pytanie, w jakim stopniu trzeba się tym martwić. Czy każdy dbający o instrumenty nawilża mieszkanie tak intensywnie? Mam różne gitary elektryczne od ok. 25 lat i nie zauważyłem nigdy efektów suszy, a trzymałem w trumnie, w szmaciaku lub na wieszaku na ścianie. Nie były to zbyt wysokiej klasy gitary i się nie martwiłem, a teraz mam dużo lepszą i nie wiem czy mam się martwić, czy przesadzam. A może tylko w futerale utrzymywać optymalną. Jak szybko drewno reaguje, czy ważne są wahania w ciągu np. jednej doby, czy bardziej długoterminowa uśredniona wartość? Jakie macie w tym temacie doświadczenie i wiedzę?