Ja do tej pory nie ogarniam mojego akustyka, 15 lat temu kupiony za 179zł... Wiele przeżył po imprezach, główka związana sznurkiem bo odłamana, a struny robią za dźwignię. Potop w rzece, raz na deszczu całą noc na latrynie leżała, trochę spuchła a po kilku dniach normalnie wróciła i gra, stroi... Nie polecam też do ogniska wrzucać, bo o ile odklejający się binding rozwiązała taśma zbrojona to niestety struny pękają w 3 sekundy od temperatury i nie można imprezy z gitarą kończyć.. Za to dodatkowy 'otwór rezonansowy' bo kumpel celował z wiatrówki we mnie ale na drodze na szczęście była gitara okazał się strzałem w dziesiątke na pogłebienie brzmienia... Jestem nienormalny, ale cieszy mnie historia tej gitary :D