RedDead
Posty: 8
Rejestracja: 03-01-2013 21:59

03-01-2013 23:15

Witam wszystkich bardzo serdecznie!

Chciałbym was prosić o pomoc w wyborze mojej drogi rozwoju na gitarze. Otóż.
Gram jakieś 4 miesiące. Znam podstawy. Akordy z roznym biciem, skale, uklad czesci dzwiekow na gryfie (te dziady z kropeczkami 3 5 7 etc), ale zadnej piosenki zagrać nie potrafię, prawde mówiąc.
Czemu? Zwyczajnie nie interesuje mnie odtwarzanie czyjegoś dzieła. Nie gram długo, ale rozumiem wiele rzeczy, szybko się uczę - z jednej strony u nauczyciela, z drugiej - samemu, droga dedukcji i prób.
Celuje.. w improwizacje. To mój bakcyl. Ekspresja, obrazy, historyjki które tworzę samemu, feeling który choć jeszcze marny już zaczyna sobą coś wyrażać. Nie jestem w stanie nawalać w dzwięki na skalach w sposób przypadkowy i mega techniczny, ale znajduje szybko pare progow i tworze z nich coś swojego, coś co jest na miare moich skillsow poruszajace i ladnie brzmiace.
Ostatnio doszedlem do tego, że wiele skal można ze sobą połączyć i biegać po gryfie, a nie siedzieć w jednej tonacji. Czytałem wczoraj wywiad z moim nowym muzycznym idolem (od wczoraj) Steve Vaiem, i mam bardzo podobne podejście do tego instrumentu. Mówił on tam też, że skale to nie kombinacja progów, ale kolory. Zrozumiałem to dopiero jak dziś zacząłem sobie improwizować - no bo skoro dowolna skale mozna zaczac od dowolego dzwieku to znaczy, że nie są one przypisane i niezmiennie zagrane W TYM MIEJSCU (np od 5 do 8). Mam rację? Ciekawi mnie czy dobrze wydedukowałem.
Ale to tyle z opisówki, wstępu.
Zacząłem się niedawno zastanawiać nad tym, czy jakbym nie był ograny w czyjejś twórczości, znał tam kawałki czyjeś bo się wyuczyłem etc. to czy nie dawałoby mi to dodatkowej wiedzy jak wywołać dane brzmienia na gitarze, a potem to podswiadomie wykorzystywać w improwizacji/pisaniu solówek ?
To jedna droga.
Druga to taka, że stawiam głównie na siebie. Znam skale, znam harmonie (czym się w ogole rozni skala od harmonicznej? W tej pierwszej sa 3 dzwieki na jednym progu, a w drugiej tylko po 2? Czy to nie jest ograniczajace dla muzyka?) i ciągle jadę samemu te impro, aż wyrobi mi się wszystko, a potem nawet trudne utwory czyjeś będę umiał zagrać.

Prawde mówiąc, 1 droga jest mądrzejsza, lepsza, ale 2 mnie znacznie bardziej pociąga. Tak ja uważam, a Wy? Siedzicie w tym temacie po uszy, pomóżcie laikowi.
Ach, i stawiam na finezyjną muzykę, a nie na rąbankę typu Soad. Chce by moja gitara potrafiła zaśpiewać nie gorzej niż głos.

Z góry dzięki, mistrzowie!

Rotaryman
Posty: 795
Rejestracja: 04-03-2011 14:43

04-01-2013 00:26

Ja osobiście wybrałem tą drugą.
Skutek jest taki, że...
... mam problem z improwizacją.
Choć może to dla tego, że bardziej skupiałem się na technice, i gitarze rytmicznej.
ObrazekObrazek
Bill Lawrence l500-xlb, Krank DM DIY

Dolo
Posty: 511
Rejestracja: 24-09-2012 12:46

04-01-2013 00:49

Dlaczego masz niby wybierać jakieś drogi? Wiadomo, że improwizacja jest bardzo ważna i daje masę satysfakcji ale czasami dobrą opcją jest nauczenie się grania jakiegoś utworu, którego lubimy i wiemy że rozpracowanie technik i zagrywek z których się składa uczyni nas lepszym graczem, czyli między innymi usprawni nasze podejście do improwizacji.
Osobiście czasami robię tak, że jeśli czuje się niewystarczająco zadowolony ze sposobu w jaki improwizuje, za często powtarzam różne zagrywki i ogólnie moja gra staje się niezbyt interesująca to odkładam gitarę i zaczynam słuchać i/lub oglądać grę moich idoli. Jeżeli spodoba mi sie jakaś zagrywka, która wykorzystali, chwytam gitarę i staram się ją rozkminić i wymasterować. Często próbuje też dodawać coś od siebie, tak żeby brzmiało to bardziej po mojemu a nie tak jak zagrał to mój idol.

epiman96
Posty: 519
Rejestracja: 02-04-2011 14:33

04-01-2013 13:11

Improwizacja na pewno, ale równie ważne jest czerpanie z tego co już powstało, słuchaj dużo, jednak ucz sie cudzych kawałków, kopiuj zagrywki, przerabiaj je. Jednak rób to po swojemu, wykształcaj na przyszłość swój styl.
W między czasie szlifuj technike.
Squier by Fender Classic Vibe 50`s Stratocaster | Epiphone AJ 100 VS | Kustom KG112 FX
Lubujcie http://www.facebook.com/pages/John-Frus ... 87?fref=ts

Awatar użytkownika
Nieznajomy
Posty: 537
Rejestracja: 28-05-2009 18:46

04-01-2013 21:15

Dolo pisze:Osobiście czasami robię tak, że jeśli czuje się niewystarczająco zadowolony ze sposobu w jaki improwizuje, za często powtarzam różne zagrywki i ogólnie moja gra staje się niezbyt interesująca to odkładam gitarę i zaczynam słuchać i/lub oglądać grę moich idoli.


I o to właśnie chodzi. Nie przyglądając się mistrzom ciężko jest wyrobić sobie swój styl, który chcąc nie chcąc będzie mieszanką ulubionych gitarzystów. Też robię dokładnie tak jak kolega powyżej gdy twierdzę, że moja gra jest nudna i to zawsze w 100% działa. Gdy pooglądam sobie co tam wyczynia Vai to od razu chce mi się chwycić gitarkę i posiedzieć chociażby rozkminiając jedną zagrywkę, która zawsze jakoś mi tam zapadnie w pamięć i będę ją powielać, zmieniać, urozmaicać podświadomie. To dobra droga.
Epiphone Korina Explorer > Proel Die Hard > Bugera 6262 Infinium Head > PRO SNAKE 1,5m > Harley Benton g212 Vintage

Kostki - Dunlop Lucky Thirteen :]
Efekty - Ibanez DE7 Delay/Echo

Zapraszam na forum wokalne http://forum.strefaglosu.pl/index.php :]

Awatar użytkownika
Adam Fulara
Doradca
Posty: 81
Rejestracja: 09-05-2007 11:23

05-01-2013 01:22

Nieznajomy pisze:I o to właśnie chodzi. Nie przyglądając się mistrzom ciężko jest wyrobić sobie swój styl, który chcąc nie chcąc będzie mieszanką ulubionych gitarzystów.


Niekoniecznie. To jest styl przez małe "s", styl rzemieślniczy, czyli nie to, o czym pisze Davis w swojej biografii.. Mylę się? Więc mieszanką jakich stylów jest np. Holdsworth? Więcej na ten temat np. w tym mądrym artykule:
http://guitarzone.org/wayne-krantz/

cytat: Jeżeli czujesz, że całe twoje postrzeganie tego jak powinna brzmieć gitara jest ściśle związane ze stylem innego gitarzysty, to być może powinieneś przestać go słuchać. Całkowicie. Nie ma bowiem czegoś takiego jak „prawidłowy” sposób grania na gitarze. Sam tak miałem z Patem Methenym w 1980. Nie, to nie on brzmiał jak ja – to ja brzmiałem jak on. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę niezbyt mnie to ucieszyło, więc całkowicie przestałem go słuchać.
http://fulara.com/ <- Nowa płyta! "An Introduction to Counterpoint"

Dolo
Posty: 511
Rejestracja: 24-09-2012 12:46

05-01-2013 01:52

Absolutnie nie podważam autorytetu ani pana Krantz'a ani pana Davis'a, ale według mnie to bzdury i pierdoły. Jeżeli założona przeze mnie kapela brzmi podobnie do mojego ulubionego zespołu to mam przestać go słuchać? Analogicznie, jeżeli moim idolem jest Gilmour i ja wykonuje zagrywki podobnie do niego to powinienem przestać go słuchać i całkowicie odciąć się od jego wpływu, porad i zagrywek?

Awatar użytkownika
Adam Fulara
Doradca
Posty: 81
Rejestracja: 09-05-2007 11:23

05-01-2013 12:30

To zależy czy chcesz być "rzemieślnikiem". Jeśli tak - to w niczym nie przeszkadza. Ale weź pod uwagę, że Gilmour - Twój bóg - nie gra trochę jak Hendrix, ani trochę jak B. B. King, tylko stworzył pewną nową "inną" jakość za co go w końcu uczyniłeś "bogiem" (w przeciwnym wypadku byś tego nie zrobił), więc naśladując go tak naprawdę nie naśladujesz jego muzycznych wizji a jedynie mechanikę palców.Ty nie masz grać jak Gilmour, ty masz myśleć o muzyce tak jak on jeśli naprawdę chcesz go naśladować - to chce powiedzieć Krantz i to jest mądre. Chcesz stworzyć nową jakość na miarę Pink Floyd, czy być marnym cieniem, namiastką Floydów dla 50 pijanych kolesi w Twoim mieście.

PS> ja nie podzielam takiego radykalizmu jak Krantz, ale rozumiem go i bardzo ostrożnie podchodzę do kopiowania czegokolwiek. :)
http://fulara.com/ <- Nowa płyta! "An Introduction to Counterpoint"

Dolo
Posty: 511
Rejestracja: 24-09-2012 12:46

05-01-2013 13:45

Nie przesadzajmy. Nie wyznaje Gilmoura i nie modlę się do niego. Po prostu to legenda, która mnie inspiruje i którą szanuje ;)

Jeśli przyjmiemy takie rozumowanie to praktycznie wszyscy naśladujący swoich idoli są "rzemieślnikami".

RedDead
Posty: 8
Rejestracja: 03-01-2013 21:59

05-01-2013 13:47

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Wydaje mi się też, że nie chce mi się uczyć po prostu czyichś piosenek, bo są trudne. Wiem to mało chwalebne. Ale obiecałem sobie przysiąść nad Highly Strung i to opanować, taby już mam, pozostają miesiące ćwiczeń...
A co do własnej "drogi" w muzyce, to raczej mi nie będzie trudno, jestem okropnym indywidualistą i raczej nie zamierzam świadomie ani podświadomie nikogo kopiować. Muzyki słucham różnej, ale z wysokiej półki, jak na audiofila przystało. Prawdę mówiąc, to ta miłość do różnej muzyki, eksperymentalnej czy też nie wyrobiła mi słuch muzyczny na tyle, że na swoim levelu coś tam potrafię ładnego ukućkać :)

A co do teorii kopiowana kogoś.. No cóż, prawda jest taka, że gra się albo dla siebie, albo żeby grać dla kogoś. Grając dla siebie ma się do przebycia niezwykle trudna ciężką i wymagającą drogę. Wymaga ona własnych studiów nad muzyką, bo takich rzeczy się nie wyczyta z żadnego podręcznika. Pamiętajcie, że subiektywizm jest krzywdzący - to że Ty chcesz mieć swój własny styl, nie znaczy, że ktoś, kto chce być Gilmourem jest w jakikolwiek sposób gorszy. Nie od razu można "wyjść za schemat". Najpierw trzeba opanować instrument , a potem dopiero wchodzi wirtuozeria..

Każdy w gitarze może widzieć co innego. Jeden nawala dzien i noc improwizacje, a drugi dzien i noc uczy sie czyichs piosenek:P

Awatar użytkownika
Adam Fulara
Doradca
Posty: 81
Rejestracja: 09-05-2007 11:23

05-01-2013 15:10

Dolo pisze:Jeśli przyjmiemy takie rozumowanie to praktycznie wszyscy naśladujący swoich idoli są "rzemieślnikami".


Bo taka jest definicja rzemiosła. Masz obecnie ponad 100 bardzo uznanych styli gitarowych, wybierasz kilka, kopiujesz zagrywki (to jest przecież mechaniczna praca), wyrażasz emocje (czy Twoje to sprawa dyskusyjna bo grając typowe Gilmourowskie wyciskacze łez - to nie do końca, to jak aktor udaje głos i wyraża emocje obcym głosem) i wychodzi taka synteza. Jak muzyka ma być sztuką, to nie może być taki "rzemieślniczy" tok rozumowania. To po prostu za mało. Tu potrzeba kreatywności, pomysłu na swoją 101 drogę, która może kiedyś stanie się wzorem dla innych, a może nie. Ale będzie osobista. Taki jest Gilmour.

I tak naprawdę to nieważne czy ktoś jest improwizatorem, czy układa sobie solówki, czy robi tylko kompozycje bez gitary. Swoje dźwięki. Łatwo je nazwać i opisać, tak jak łatwo opisać styl Gilmoura. To odróżnia dobrą muzykę od słabej. "Co artysta ma do powiedzenia, czego nie usłyszę od innych artystów".
http://fulara.com/ <- Nowa płyta! "An Introduction to Counterpoint"

Wróć do „Teoria muzyki”