Otóż od pewnego czasu mam lutniczego Stratocastera od wujka, który już swoje przeżył (wujek grał na nim na weselach, jej wiek myślę, że mieści się w granicach 20-30 lat). Niestety gitara leżała w futerale nieruszana przez parę (?) lat lub nawet więcej. Była wręcz w stanie nieużywalności. Jakoś udało mi się doprowadzić do stanu "jako-takiego". Gryf jednak jest nadal krzywy, a pręta nigdzie nie widzę, przy główce nie ma na pewno, przy korpusie nic nie widzę, ale też nie wiem co jest pod maskownicą. Mając w szkole próbę przed akademią, spytałem się pana od muzyki co do tego Strata i stwierdził, że to raczej niemożliwe, żeby gitara nie miała pręta, nawet tak stara lutnicza, doradził też żeby założyć grubsze struny, ale że wtedy świeżo tam założyłem rozmiar 10-46(lub 9-46, nie jestem pewien), nie było mi na rękę ich wymieniać. Jutro prawdopodobnie będę miał 11-54 i zamierzam je wymienić. W sumie to nawet wujka nie pytałem się o ten pręt (jakoś często go nie widzę a jak już widzę to o tym nie pamiętam). Nie chcę też nic tam grzebać. Dodam, że zamontowany jest jakiś taki dziwny (jak dla mnie) Floyd Rose. Na takiej tabliczce, gdzie gryf łączy się z resztą (nie wiem jak to określić profesjonalnie :P) jest napisane "Hand made Lemański, 42-570 Będzin-Grodziec Wolności 216". Chciałem się spytać, czy to możliwe, żeby pręt był jakoś tak schowany? No i czy lutnik mógłby coś zdziałać gdyby tego pręta faktycznie nie było?
PS: Jest jeszcze jedno pytanie, bo ma ona taki jakby cichy dźwięk gdy gra bez żadnego przesteru. To jest normalne w Stratocasterach? Przez to w moim multiefekcie czyste kanały musiałem dla niej podgłosić.