Tak mnie ostatnio naszła refleksja, czy przypadkiem nie przesadzam z grubością strun.
Gram na 11-52 w stadard e - zazwyczaj.
Zdarzyło mi się nawet na grubszych.
Problem pojawia się przy bendach - nie to, że nie jestem w stanie ich wykonać, ale po prostu niekiedy struna ucieka mi spod palców.
Ponadto chciałbym powajhować czasem, ale te struny dla floyda są ewidentnie za grube - wyrywają się z imadełek.
Więc - czy jest sens jazda na 11kach, czy lepiej zmniejszyć grubość - ale co wtedy z drop C, standard D?