Odkąd mam gitarę, a raczej wzmacniacz, ciągle mnie to męczy. Najgorzej jest ze struną g.
Brzmi to, bo ja wiem... jak jakieś bzyczenie, ale serio - nie wygląda to tak, jakby struny obijały się o progi. Choć w sumie to może i się obijają, bo akcja niska i leciutki banan na gryfie, ale to chyba dałoby inny efekt, prawda?
Przez dłuższy czas myślałem, że to wina wzmacniacza, że nie ma takiego klarownego, słodkiego i czystego w brzmieniu przesteru.
Jednak dotarło do mnie, że z dechy też tak brzmi - pytanie, w czym rzecz?
Jak mówię - jest to takie jakby bzyczenie, chropowatość brzmienia. Przy graniu akordami, powerchordami jest wszystko w porządku, gorzej na pojedynczych strunach - a zwłaszcza na g. Co ciekawe, na wyższych pozycjach efekt zdaje się zanikać.
Czy zwykła regulacja pozwoli rozwiązać problem, czy kwestia wiosła i po prostu trzeba zmienić na inne?