Witam wszystkich.
Na wstępie zaznaczę, że nie zupełnie jestem początkującym gitarzystą, ale nie widziałem odpowiedniejszego miejsca na post tego typu.
Na gitarze gram 7-8 lat, z przerwą. Systematycznie zacząłem grać prawie rok temu. Od tego czasu gram codziennie po około 1,5-2h. Niektórzy mogą stwierdzić, że 2h dziennie to mało, ale problem polega na tym, że jak upłyną już te wspomniane 2h to opuszki palców strasznie zaczynają boleć (już nie wspomnę o zdartej skórze) i dopiero przez noc regenerują się do tego stopnia, że następnego dnia mogę ćwiczyć ponownie. Wydawałoby się, że po roku ćwiczeń opuszki powinny stwardnieć i ból powinien zniknąć. Też tak myślałem, ale w moim przypadku rzeczywistość jest niestety trochę inna.
Aha, jeszcze zaznaczę, że największy ból zaczął się przy solówkach z bendami, ale to chyba nikogo nie zdziwi :P
Rozważałem zakup silikonowych nakładek, ale nie widzę w tym sensu, wtedy opuszki w ogóle nie stwardnieją.
Tak więc pytanie do Was, czy miał ktoś taki problem? Może to wina strun? A może zła technika bendingu?