chodnik pisze:Najlepiej z gitarą brzmią głośniki 10 i 12 cali. Im mniejszy głośnik tym mniej dołu będzie przenosił.
W teorii, czyli na papierze. W praktyce, zwłaszcza w przypadku cichego grania w domu (a takiego ten wątek dotyczy), ta teoria niestety bierze w łeb. Ba, mogę się z tobą założyć, że nie ma na świecie takiej paczki na 12", która z lampą - na poziomie głośności normalnie grającego telewizora - zabrzmiałaby lepiej niż "syfra" z np. 5-calowymi monitorami (i to nie są wcale jakieś topowe monitory, choć zdecydowanie najlepsze z budżetowego przedziału cenowego). Oczywiście jeśli da się w pizdę tak, żeby się te 12" bujało na centymetr w każdą stronę, sytuacja się zmieni bo małe monitory takiego poziomu głośności nie uciągną (trzeba by podpiąć kolumnę FRFR)... ale mówimy tu o graniu w domu, a w domu na centymetr ciężko nawet subwoofer w kinie domowym rozbujać, a co dopiero 12-calowy głośnik gitarowy, który jest sztywny jak blacha bo musi wytrzymać kilkadziesiąt watów z lampy.
Są dwie podstawowe prawdy, jeśli chodzi o brzmienie gitarowe:
1. 80% brzmienia gitary to zasługa głośnika w paczce,
2. żeby głośnik gitarowy zagrał dobrze, musi zostać doprowadzony do optymalnej amplitudy drgania membrany.
Tego drugiego, grając w domu na "bedroom level", w przypadku głośnika gitarowego nie osiągniesz nigdy, zwłaszcza jeśli mowa o głośnikach 10- czy 12-calowych.
chodnik pisze:Odpowiadając na pytanie do czego mało: jak dla mnie mało do osiągnięcia satysfakcji z posiadania wzmacniacza gitarowego.
Cóż... jedni lubią mieć brzmienie urywające jaja, inni lubią mieć satysfakcję z posiadania czegoś, co w idealnych warunkach MOŻE zabrzmieć tak, że jaja urwie... tylko cholera tych warunków pod ręką brak. Ja się z drugiej grupy przesiadłem do tej pierwszej i nic mnie nie przekona do powrotu.