Witam, otóż mam pewne wątpliwości co do założenia strun 11-54 w Les Paulu. Tutaj na forum prawie wszędzie piszą, że to struny do obniżonych strojów itd. Obecnie mam 10-52 (po urwanej strunie D przy bendzie w 10-46 się przerzuciłem). Wszystko fajnie, ale troszeczkę za cienkie mi się wydają, strunę G podciągam z łatwością, ze zbyt dużą łatwością, to samo z najgrubszą E (którą też czasami podciągam). No i z racji tego, że struna D i A w komplecie 11-54 pozostają bez zmian w stosunku do 10-52 to uznałem je za idealne (największy makaron czuję przy strunie G, potem B, a w E mogła by być troszeczkę grubsza czyli teoretycznie wszystko powinno być idealnie). Będzie konieczna jakaś regulacja gryfu?
PS: Oczywiście gram prawie zawsze w stroju Standard E :)
PS2: Chciałem te same struny założyć w lutniczym Stracie z Floydem, ale podobno w Stracie jest większy naciąg, więc mogą być za grube, jak to tak naprawdę jest?
Edit: Kupić tradycyjnie zamierzam Ernie Balle :)