Nie zapominajmy o Martensie! Doskonała polska firma z lat 90-tych. Osprzęt Schellera i podobne historie w każdym modelu. Fenomenalna jakość wykonania. Niestety
firma była za droga jak na pokomunistyczne polskie realia i 90% gitar szło na zachód. Raz w życiu miałem to wiosło w ręce i tą też ręką na sercu mówię, że jakość brzmienia tegoż instrumentu była porównywalna, a nawet lepsza od mojego amerykańskiego Fendera. Tutaj słowa jednego z pracowników owej marki:
"Witaj.
Odpowiadam na stary post. Mam nadzieję, że zajrzysz tutaj. Tak się składa, że pracowałem w Martensie jako gitarzysta - konsultant. Miałem też (jako prezenter) okazję brać udział w targach muzycznych we Wrocławiu w roku bodajże 1999. Wtedy to Martens dostał Grand Prix za swoje wiosło - pograł na nim też Jurek Styczyński - nota bene właściciel firmy podarował mu 2 egzemplarze Telecastera w ramach promocji. Martens rzeczywiście robił fenomenalne wiosła. Drewno - n.p. klon kanadyski, sezonowany przez 20 lat, sprowadzał z Kanady. Produkcja była ręczna i niezwykle pracochłonna. Najlepsze akcesoria. Praktycznie każdy egzemplarz posiadał niepowtarzalne cechy brzmieniowe. Profesjonalny gitarzysta wybierając wiosło mógł dostać zawrotu głowy. NIestety - na polskim rynku gitary Martensa z racji ceny nie były zbyt dostępne dla przeciętnego zjadacza chleba. 95 % produkcji szło na zachód, osięgając w detalu cenę nawet dzisiejszych 5 tys. euro. Firma zwinęła się niedługo potem. Jakiś czas jeszcze produkowała elementy drewniane na potrzeby f-my Rockwood. Długo by opowiadać ... Pozdrawiam ..."
Pozdrawiam i zachęcam do bliższego zainteresowania się firmą Martens - Mateusz D.