06-02-2011 20:21
Otóż tak, post ten piszę w lekkiej desperacji, oto moja historia:
Pół roku temu, zmierzając nagrać porządnie gitary na demo zespołu, a niewiele wiedząc o nagrywaniu zaopatrzyłem się w mikrofon Shure SM57. Jak wszędzie czytałem, mikrofon ten jest zachwalany jako używany w studiach i w ogóle. Byłem przekonany, że to rozwiąże wszystkie problemy, bo przecież brzmienie z mojego Valvetronixa jest satysfakcjonujące, pozostaje je tylko odpowiednio zebrać. Po podłączeniu do preampa, a następnie do mojego starego SoundBlastera Live! cała nadzieja zniknęła. Mikrofon nie zbierał wiele lepiej niż zwykły wokalny. Używam ciężkich przesterów, a brzmienie zupełnie jest pozbawione głębi. Brzmi trochę, jakby gitara leciała z głośnika starego radia. Ustawienie mikrofonu względem wzmacniacza zmieniałem w ciągu tych kilku miesięcy prób na pewno kilkaset razy we wszystkich możliwych położeniach, przejrzałem filmiki na youtube, czytałem o tym, tak samo zm ieniałem ustawienia pieca i multiefektu(tak, przester też zmniejszałem). Nieraz jest odrobinę lepiej, nieraz totalna porażka, w każdym razie niech miarą tego brzmienia będzie to, że linia puszczona prosto z multiefektu brzmi LEPIEJ od mikrofonowania sprzętem za prawie 500zł. Nie wiem gdzie leży przyczyna, czy to może karta dźwiękowa? W tej chwili nagrywam wszystko dwa razy i daję na prawy i lewy kanał osobno. Tego już da się słuchać, ale nie brzmi to na pewno dobrze.
Co zrobić w tej sytuacji? Myślę nad jakimś interfejsem od Line 6. Może mikrofonowanie cleana z pieca i puszczenie go przez przester z interfejsu dałoby dobry efekt?
Poradźcie coś, proszę.