A nawet nie jednego, tylko dwa...
Z tym, że jednego dla siebie (model 2210) i drugiego dla brata (model 2622).
No i zaczęły się schody...
Model 2622 wymagał jedynie korekty ustawienia wysokości mostka i po wymianie strun (to, co jest fabrycznie założone raczej się do grania nie nadaje) można było spokojnie przystąpić do jego używania. Natomiast model 2210... No cóż, spróbuję to opisać nieco dokładniej.
Po wyjęciu instrumentu z pudła pierwszą rzeczą, jak rzuciła mi się w oczy była nieprawdopodobnie wysoka akcja strun - niecałe 5 mm nad XII progiem. Czy to tylko ustawienie mostka? No nie, bo kontrola krzywizny gryfu wykazała ok 1,5 mm w połowie długości struny naciśniętej na I i XVII progu. Zacząłem więc od gryfu, po ustawieniu przyzwoitego odstępu na 0,2-0,3 mm zacząłem opuszczać mostek i po doprowadzeniu go do odpowiedniej wysokości wziąłem się za strojenie gitary... Niestety okazało się, że wszystkie struny zupełnie nie trzymają oktawy na XII progu. Bierzemy więc drugi kluczyk i zaczynamy się bawić z ustawieniem menzury...
Gdy już mi się wydawało, że wszystkie problemy są pokonane, podłączyłem gitarę do wzmacniacza i... możecie mi uwierzyć na słowo, byłem już o krok od spakowania jej z powrotem do pudełka i odesłaniu do sprzedawcy. Dźwięk był cichy, znacznie cichszy od moich pozostałych gitar i zupełnie pozbawiony góry. Na dokładkę okazało się, że potencjometrem regulacji barwy tonu można sobie kręcić, a ta czynność w ogóle nic nie zmienia. Po krótkim namyśle odkręcam płytkę i odlutowuję potencjometr barwy tonu. Trochę się poprawiło, ale nieznacznie...
Łapię więc miernik i mierzę uzwojenia przetworników na gnieździe wyjściowym. Oba niewiele ponad 5kΩ, trochę mało, jak na humbuckery. Robię to samo w 2622 - oba na poziomie 9,4kΩ, a przetworniki teoretycznie te same... Odkręcam więc drugą płytkę i wyciągam potencjometr głośności łącząc kable na krótko. Rezultat? Gitara odezwała się tak, jak odezwać się powinna od samego początku, pomiary oporności cewek wróciły do przyzwoitego poziomu. Wstawiłem więc nowe potencjometry, nowy kondensator i teraz mój Gretsch brzmi jak Gretsch...
Dodam jeszcze, że pomiary oporności i charakterystyki wymontowanych elementów nie wykazały żadnych nieprawidłowości, więc zakładam, że problem leżał w mało starannym lutowaniu elementów. Natomiast pod względem lutniczym i wykończeniowym gitara jest absolutnie obłędna...
I to właśnie jest mój kolejny głos w dyskusji, czy nowicjusz w tej dziedzinie powinien koniecznie kupować nową gitarę, nawet tak renomowanego producenta.