W żadnej skali. Riff ma być taki jaki ci pasuje, jaki czujesz, a nie wg skali, chociaż zaraz przyleci RiffingMan i powie że zawsze jest jakaś skala (akord raczej bo on skal nie uznaje). I będzie miał rację oczywiście, wszystko da się w jakiś sposób opisać teoretycznie, ale podkładanie dźwięków do skali to wyrobnictwo. Nie ucz się kolejnych cudzych kawałków, bo chyba nie grasz po weselach, po prostu jammuj sam ze sobą. Ja osobiście tak robię, oczywiście większość z tego grania nic konkretnego nie daje, ale zdarza się że podczas takiego grania wyjdzie mi jakiś jeden moment który mi się spodoba, jedna zagrywka która powoduje że nie tylko przyjemnie mi się to gra, ale takze przyjemnie mi się tego słucha, po prostu coś co mi się podoba - to ma potencjał. I to może być jakiś zalążek riffu, ogrywam to a dalsza część powstaje w mojej głowie, potem dopiero odnajduję dźwięki na gryfie które pokrywają się z tym co mi gra w głowie. I praktycznie zawsze jak biorę gitarę do ręki to coś powstaje. Większość z tego kończy swoją karierę jako kilkunasto-kilkudziesięcio sekundowe zagrywki które zapisuję jako "może kiedyś coś z tego stworzę", nie nazwałbym tego utworami. Ale niektóre z tych pomysłów biorę na tapetę i zaczynam nagrywanie kawałka, wtedy powstaje dalsza część.
Jak komponuję to patrzę na to globalnie. Moje riffy są zazwyczaj banalnie proste, a cała reszta bierze się z dogrywanych melodii, harmonii, z aranżacji, perkusji, basu itp. Bo dany riff zagrany powerchordami będzie czymś innym niż zagrany tremolo ósemkami. I ani przez chwilę nie zastanawiam się w jakiej gram skali, kluczu, tonacji czy innych rzeczach. I nigdy nie nauczyłem się cudzego kawałka w całości.
Czasami mi się zdarza że jakiś pomysł pojawia się w głowie, ot tak po prostu, wtedy nawet nucę to do dyktafonu w telefonie aby nie uciekło z głowy (bo ucieka niestety szybciej niż się pojawia).
Zmierzam do tego że aby tworzyć muzykę trzeba przede wszystkim grać. Nie zastanawiaj się nad skalą, nie zastanawiaj się nad gatunkiem muzycznym - po prostu graj. Ja też kiedyś siadłem wkurzony z myślą "dzisiaj to jakiś death metal zagram" a skończyło się na tym że nagrałem kilkadziesiąt sekund jakiegoś country... i też miałem satysfakcję.
Jeżeli natomiast chodzi o umiejętności aranżacyjne to wg mnie trzeba po prostu słuchać dużo muzyki i starać się zwracać uwagę na jej strukturę.
I olej te covery. Owszem, czasami fajnie jest zagrać jakiś kawałek, ale staraj się grać ze słuchu, nie z tabów, bo to kształci słuch i wg mnie uczy niuansów kompozycyjno-aranżacyjnych. Ale ogrywanie kolejnych coverów z tabów jest dobre dla jutobowych grajków wykonujących (sic!) milionowy raz Crazy Train albo Enter Sandman z miną "nie schylam się po mydło".
Dlaczego wyróżniłem słowo "wykonujących"? A no właśnie dlatego że odegranie nuta w nutę cudzego kawałka to jeszcze nie cover. Cover wg mnie powinien być twórczy, wnosić jakąś nowość, inną aranżację, a nie być po prostu dźwiękami zagranymi do podkładu. Dlatego też jak chcesz grać covery to staraj się grać je z zupełnie innego gatunku muzycznego zaaranżowanego na metal. Np bardzo dobrze wyszedł cover Madonny "Frozen" w wykonaniu Thy Disease:
https://www.youtube.com/watch?v=onWjFbip-AEPowodzenia