To mój pierwszy post na forum, więc witam serdecznie.
Mam 40 lat, za młodu skończyłem I stopień PSM (saksofon), więc coś tam teorii liznąłem. Na gitarze gram hobbystycznie.
Zarejestrowałem się i za chwilę zadam pytanie, bo przeczytałem sporo wątków na tym forum i dawno nie trafiłem na środowisko z taką atmosferą, jak u Was. Poziom merytoryczny Waszych rozmów i kultura, z jaką się odnosicie do siebie i nowych użytkowników, po prostu powala. To zaszczyt, że mogę z Wami pogadać :)
A wracając do pytania..
Po około 20 latach wracam do grania na gitarze elektrycznej. Mam w domu gitarę defila z czasów pierwszej komuny (mało na niej grałem, nie lubię jej - ciężka, struny wysoko) i drugą z początku lat 90-tych - najtańsza wtedy imitacja fendera stratocastera wyprodukowana przez firmę, której nazwa nawet Wam nic nie powie :p
Postanowiłem kupić sobie coś. Nastawiłem się na Ibaneza. Tak ma być i już! :) ponad 20 lat temu jak byłem u okupanta na saksach widziałem w jakimś ich kolorowym miesięczniku dla gitarzystów recenzję jakiegoś Ibaneza, dziś już nawet nie wiem jaki to był model, ale zakochałem się i tak zostało. Przez sentyment teraz przygodę z gitarą zaczynam od tej firmy.
Wiem już od Was, że GIO odpada, z uwagi na niską jakość. Ewentualnie coś z serii RGR warto poszukać. Mało informacji u Was znalazłem na temat AS53 - relacje z drugiej ręki, że dobra gitarka (Tipereth pisał tak w 2011). W poniedziałek jadę oglądać używkę właśnie z tej serii (wiem - nie ma sensu kupować nowej).
Wybrałem ten model, bo po prostu mi się podoba :) Sprawdzę, czy mi leży i jak przypadnie mi do gustu, to ją wezmę. Planuję przejść jakąś jutubową szkółkę bluesa, więc model uznacie chyba za odpowiedni - chociaż w gruncie rzeczy to jest mi obojętne, jakie jest przeznaczenie gitary wg producenta i użytkowników. Wychodzę z założenia, że ma być dla mnie wygodna do grania, a jak nie gram, ma ładnie wyglądać i cieszyć oko. Szukam czegoś w rodzaju LP, albo semi hollow. Dźwięk to rzecz drugorzędna dla mnie, będę grał tylko dla siebie i tylko w domu.
Dla porównania znalazłem w necie nową, za 1.100 zł. Używana, do której się przymierzam, ma wyjściową cenę 1.000 zł
I tu pytanie do Was - zakładając, że nowa jest warta tych 1.100 zł, to ile Waszym zdaniem powinna kosztować używka bez gwarancji (o ile oczywiście nie ma poważnych wad - nie liczę mikro rysek, ale odpryski lakieru już mogą wskazywać na burzliwą przeszłość).
Moim zdaniem, dobrą ceną za taką gitarę będzie max. 650-700 zł. Jadę się licytować do handlarza i chciałbym wiedzieć, jaki jest prawdopodobny jego margines.
Ewentualnie - nie wiecie, kto miałby na sprzedaż Ibaneza AR 420 za ok. 1.000 zł, ew. ciut drożej?