Scorpie pisze:A kto gra w rybniku? Bo ja tylko o AXL'u i jego chłopcach słyszałem ale to nie warte zachodu moim zdaniem. Nie, nie hejtuję, po prostu to już nie jest gnr a cover band to raz. A dwa, najbardziej wkurzają mnie mali wielcy fani slasha uważający go za boga.
kossakism pisze:Heh, Axl jak dla mnie miał świetny głos, był niezłym kompozytorem. (pod warunkiem, że nie zostawiło się go samego w studiu bo powstało "My World"). Szkoda, że cierpiał na chorobę maniakalno cośtam depresyjną, bo przez te jego humory rozpadł się zespół (no i przez to, że był zakłamanym dupkiem).
Slash miał swój niepowtarzalny styl.
Izzy był świetnym gitarzystą, w cieniu Slasha. Zawsze chciał być wielkim gitarzystą, jednak zawsze lubił to granie w klubach i uliczne perypetie. Odszedł z zespołu, bo jego zdaniem zespół był "zbyt wielki".
Steven. Krótka historia. Na 'Appetite' był perfekcyjny, był znany z tego, że dziennie wypijał butelkę rosyjskiej wódki i że był na koncertach wiecznie uśmiechnięty. Jednak zaczął pić i ćpać wcią więcej i więcej, aż za dużo. (za dużo? w G N'R to możliwe?) No i go wypieprzyli, potem nie przestawał, aż coś mu się stało (nie pamiętam co) i ma teraz krzywą mordę i problemy z mówieniem.
Duff był fajnym basistą, spoko koleś.
Ogólnie w pierwszych latach kariery zespół był 5- osobową grupą bezdomnych, którzy pojedyńczo ruchali każdą laskę na Sunset Strip, podczas gdy reszta przeszukiwała jej torebkę. Organizowali orgie i libacje w wynajętym domku, który zamienili w ruderę - miejscu które policja odwiedzała bez przerwy. Potem nic się nie zmieniało, tylko Axl nie brał, Izzy nawet był dilerem, Aerosmith od niego brali towar (podobno miał najlepsze dragi). Slash otarł się o śmierć, przedawkowywując. Adlera wywalili, bo był tak napakowany dragami, że nie miał siły unieść pałeczek od perkusji. Axl lał swoje dziewczyny, żenił się, potem procesował i tak w kółko, ogólnie po staremu. Kiedy stali się bogaci pokupowali sobie domy, samochody, samoloty, widywali się tylko na koncertach. Potem wiadomo.
FoxChan pisze:Kiepski zespół którym jarają się nastolatkowie "słuchający rocka i metalu". Członkowie zachowują się jak ostatnie chamy, w szczególności pan Axl Rose którego jak przezwali to powiedział że ochrona jest do dupy, rozwalił mikrofon o ziemie i poszedł do domu(wielki foch z przytupem :( ).
Slaxl pisze:Słucham ich od niedawna. Ogólnie niedawno udało mu się ustatkować, jeśli chodzi o muzykę. Skakałam po różnych gatunkach i nic mi nie pasowało, dopóki nie trafiłam na hard rock. Można powiedzieć, że w pewien sposób mnie to zafascynowało.
Genialne solówki Slasha, które z czasem zmieniły się w nieco mniej genialne solówki Ashby i oryginalny - temu nie można zaprzeczyć - głos Axla, który niektórym się podoba, a niektórym nie - rzecz gustu. To jest po prostu świetne, nie można tego ukryć. Moim zdaniem Gnr sprawiają dobre wrażenie dopóki nie pozna się ich głębiej, wtedy uczucia mogą być mieszane. Utwory są w porządku; niektóre lepsze, niektóre słabsze, tak jest zawsze. Ale z racji tego, że nie tylko słucham zespołu, ale także interesuję się ich członkami, postanowiłam czytać. Czytałam sporo, dowiedziałam się wielu szokujących rzeczy, ale to wszystko sprawiło, że zainteresowali mnie bardziej. Wszyscy tutaj wytykają im błędy z przeszłości. Nie ważne jak zaczynali, ważne jak skończą - to stwierdzenie jest słuszne, ale rozbawiło mnie w tej sytuacji. Axl nadal gra z nowymi gunsami. Zapewne wiele innych muzyków już dawno temu zamknęłoby zespół, ale Axl lubi robić w okół siebie szum, prawda? Taki już z niego typ. Najważniejsze jest jednak to, że każdy robi to, co kocha. Po odejściu od GnR każdy członek utworzył swój własny zespół, dalej grają, i to jest moim zdaniem fajne. Szkoda jedynie, że Axl jest, jaki jest, ale jeżeli byłby inny, to kto wie, może dzisiaj nie znalibyśmy GnR? W końcu Izzy go do tego wszystkiego przekonał.
Ja, mimo wszystkich hejtów itd. na temat gunsów będę ich nadal słuchać, ponieważ mi pasują, tak samo jak Kiss, Alice Cooper, L.A Guns i mnóstwo innych. Najbardziej w tych wszystkich hejtach i opiniach denerwuje mnie to, że każdy wytyka im wszystkie błędy, jakie tylko mogą być, ale nikt już nie wskaże pozytywów. To chyba trochę nie fair, zauważcie, w jakich czasach powstawał zespół. Wtedy - prawdopodobnie, nie wiem tego, nie żyłam wówczas - było chyba nieco inaczej niż dziś, po za tym każdy radzi sobie inaczej ze swoimi problemami. Niektórzy mogli wylewać swoje uczucia poprzez granie na koncertach, innym to nie wystarczało i łapali za alkohol i narkotyki. Może z nich wszystkich to tylko takie twarde chłopaki są na zewnątrz? Ciekawa jestem Waszego zdania na ten dość kontrowersyjny temat.
LeDroses pisze:axl był chory psychicznie? pierwsze słyszę, raczej mu odpier*** od sławy i kasy.