Nie wiem czy to normalne czy co. Pierwszy raz stało to się grając na gitarze podłączonej do pod studio gx, w trakcie grania wstałem i poszedłem zamknąć sobie drzwi, lewa ręką trzymałem gryfu prawą chwyciłem klaki, trząsło mną kilka sekund aż zrzuciłem z siebie gitarę, wiem co to normalne pomkniecie po dotknięciu prądu, w tym przypadku wyraźnie czułem jak kilka sekund przepływa przezemnie prąd, nawet się popłakałem, serce waliło jak szalone i cały się trzęsłem przez kilka minut.
To było dziwne doświadczenie, odechciało mi się grać. Niestety później takie same sytuacje zaszły jeszcze 3 razy.
Obwiniałem swój szajski komputer z daremnym zasilaczem, ale mam listwę i kontakt z uziemieniem, jednak dziś grałem sobie na moim małym piecyku (MG10CD) podłączonym też do uziemienia, zrobiło mi się ciepło chciałem chwycić i sprawdzić jak ciepły jest kaloryfer żeby może odkręcić go, z gitarą na pasku na ramieniu dotkłem kaloryfera to by najmocniejszy wstrząs.
Jestem wściekły, nie chce olać grania na gitarze, lobię to. Mam pytanie czy ktoś z takim zjawiskiem się już spotkał, czy są jakieś znane powody, czy to tania gitara (Cruiser by Crafter RX-720) jest źle zrobiona czy co?
W ostatnich dniach myślałem nad zmianą przetworników na aktywne, czy to pomoże? Przy okazji czy jest sens do takiej gitary wkładać EMG 81?