Ponieważ moje stare combo wyzionęło ducha, muszę sobie sprawić nowy wzmacniacz, ma on mi służyć tylko do grania w domu. Chcę jakiegoś małego heada 1W, ewentualnie trochę większego, ale z sensownie działającym ograniczeniem mocy do poziomu pozwalającego na bezstresowe, domowe granie. Na początku za głośnik będzie robić moje stare, uszkodzone combo Marshall Valvestate, docelowo będzie kolumna 1x12. Gram różne rzeczy, od bluesa i rocka, przez klasyczny heavy metal, po szatany i to chyba jest największy problem, bo potrzebuję czegoś uniwersalnego, ale z porządnym, urywającym jaja przesterem. Do tego przydał by się reverb. Po przejrzeniu ofert pod uwagę biorę:
1) Blackstar HT-1RH
2) Blackstar HT-1RH Metal
3) Randall RD1
4) Marshall DSL1HR
5) MG V1
Niestety jedyny wzmacniacz który jest dostępny w mojej okolicy to Marshall, o pozostałych mogę najwyżej poczytać albo posłuchać na youtube.
Na temat Blackstarów zdania podzielone, chociaż raczej przeważają pozytywne, fajnie że jest reverb. Na minus brak pętli efektów i footswicha.
Randall kojarzy się z siarką i szatanem, ale poza skojarzeniem marki nie wiem o nim nic konkretnego, o opinie ciężko.
Marshall na papierze wydaje się najciekawszy, ma reverb, pętlę i footswicha, chociaż nie wiem jak z przesterem i ogólnie z brzmieniem.
Dużo dobrego słyszałem o MG V1 i chętnie bym go wypróbował, niestety nawet sam konstruktor przyznaje, że do szatanów się zdecydowanie nie nadaje.
Miał ktoś okazję pograć na którymś z tych wzmacniaczy, ewentualnie na czymś podobnym i może coś doradzić? Warto kupić coś takiego, czy lepiej dołożyć i kupić normalnego, "dorosłego" heada z opcją ograniczenia mocy do 1-2W? Tak jak pisałem, grać będę tylko w domu, prób z kapelą ani występów nie przewiduję w najbliższych kilku latach i większa moc mi nie potrzebna, stąd pomysł na mini heada 1W.