Cofam się: `Plus nieprzyjemne pytanko: czy wszyscy użytkownicy FB żyją w tym światku z wolnego wyboru?', pytanie bynajmniej nie pozorujące podchwytliwości, bo przecież jawnie zapowiedziane jako nieprzyjemne. Uważam, że zadałem je uczciwie, tzn. wytłumaczyłem nastawienie i zabarwienie. Nerw, który wyzwoliło, daje mi do myślenia, jeśli tobie albo innym nie daje i powoduje rozpoczęcie batalii na niezbyt miłe epitety -- też mi to daje do myślenia o FB jako środowisku potwornie przyciągającym na zasadzie masowości, presji społecznej i chęci należenia do -- np. stada, jeśli już o owczym pędzie była mowa. I wystąpiłeś w jego obronie, co jest naturalne.
W skrócie (celowo daleka i brutalna analogia, w żadnym wypadku nie do wzięcia osobiście!) wyszło na to, że wlazłem na bajzel i spytałem, czy obecni ćpają kompot z wolnego wyboru. Jasne, że wychodzę z podbitym okiem, ale na szczęście bez igły z HIV w ramieniu...