6nt pisze:sss - to temat rzeka, można książki pisać. jedną rzecz musza sprostować - Bulova wcale nie jest tak prestiżowa, miała duża zapaść właśnie z powodu gorszej jakości (i ogólnie kryzysu w branży). Dopiero niedawne modele, jak curv właśnie, odbudowały nieco brand.
Oczywiście zegarek to biżuteria, ale biżuteria bywa różna, tu własnie wkraczają mechanizmy. Zauważ, że wiele mechanicznych zegarków ma co najmniej tylny dekiel przeszklony, a najdroższe modele to tzw. "open heart" z mechanizmem typu tourbillon - genialnie precyzyjne i przepiękne mechanizmy.
Co do pasków, to akurat zupełnie osobna rzecz. Dla mnie zegarek może być bez paska. Ja do swoich lepszych zegarków (choć do listy najdroższych im jeszcze bardzo daleko, a i do mojej listy marzeń też) zamówiłem paski u rzemieślnika. Najciekawszy mam pasek ze skóry z nogi strusia - przepiękny, o bardzo ciekawej fakturze i znakomicie wykonany.
Modówki mniej błyszczące? No to inne modówki widzieliśmy... jak obejrzysz półkę z Armani czy DKNY, to ocieka toto kryształkami, wszelkim syfilisem błyszczących i świecących materiałów. Za to przywołany wcześniej Diesel ma modele przypominające stuningowanego na wsi Golfa 1,9TDi... Wulgarne, wielkie, ciężkie formy, nie pasujące do niczego.
Ale przecież... ja już pisałem, że Bulova nie jest prestiżowa i Ty to też dwa razy napisałeś więc ile można?
Nie wiem czym ocieka DKNY czy ARMANI bo damskich zegarków nie noszę. Wystarczy wejść do pierwszego lepszego sklepu gdzie jest gablota z dieslem,czy timberlandem a obok prawdziwe szwajcarskie marki i zobaczyć ilość blasku. O męskich zegarkach mówię
Ja też wiele lat robiłem paski na zamówienie. Choć te paski są naprawdę fajne osobno to w komplecie nie zawsze jest tak dobrze. Jednak zegarek z paskiem to jest projekt kompletny... przynajmniej w modówce bo w tych lepszych zegarkach pasek z krokodyla jest rzeczywiście żenujący. Na szczęście po wielu latach z prawdziwymi zegarkami uwolniłem się od powiązania ich urody z marką. To fikcja. Szkiełka z tyłu, turbuliony, pierdyliony patentów w środku potrzebnych tylko do wyciągnięcia kolejnych $ od klienta itp.itd. Wszystko to przerabiałem. Długo w ogóle nie dotykałem kwarców. Myślałem podobnie jak Ty - czytałem o mechanizmach, firmach, historiach. Nie miałem racji. To podejście było dziełem marketingu tego typu producentów oraz wychowania w czasach, kiedy zegarek miał wartość. Kilka lat temu przymierzyłem kilka zegarków Hilfingera na festiwalu zegarków chyba na Kanarach. Dobrałem do koszuli, do butów. Wyglądało to lepiej niż świetny model Atlantica noszony bardziej uniwersalnie. Tommy to w środku szajs. Ale diesel czy timberland, armani czy fossil to najczęściej mechanizmy, które pochodzą dłużej niż ja je będę nosił więc nie zajmuję się tematem jak trwałe są. Trwalsze niż w zegarkach za 20000, które nie będą serwisowane a ja mam inne rzeczy do roboty niż serwisowanie zegarków. Jeśli masz jeden czy dwa to ok, można się bawić. Ja muszę mieć 10-20 przynajmniej i to już się robi wyzwanie A czasem było ponad 30
Jeśli ktoś twierdzi, że zegarek X jest ładniejszy i dokłada 1-2-15 tysięcy aby zaspokoić swój gust to wszystko jest ok ale niestety zdecydowana większość "prawdziwych zegarkomanów" wszędzie w mediach społecznościowych musi się podbudowywać jakąś dziwną argumentacją negującą inne wybory. Dowodzi to, że wydają kasę ale tak do końca chyba nie wierzą w wyznawaną ideologię