Cześć. :)
We wnętrzu pudła rezonansowego mojej gitary napisane jest:
Stagg
Mod: 6542
Seria N: 0911/139.
Mam tę gitarę od ośmiu lat, gram może raz lub dwa razy do roku, bo nie „czuję” tego instrumentu. Umiem zagrać chwyty: A, a, C, D, d, E, e, G i oczywiście zatrzymałam się na nauce F-dur, a ponieważ większość piosenek, jakie mi się podobają, ma ten akord, nie gram. Nie umiem zrobić poprzeczki, bo wydaje mi się, że dłoń jest mała, a gryf szeroki (chyba 55mm).
Problem polega na tym, że gitara wydaje mi się za duża w ogóle. Nie mam nawet 160cm wzrostu, jestem drobna i pamiętam, że gdy krótko uczyłam się grać na skrzypcach, pomimo kwestii, które ostatecznie zadecydowały o zrezygnowaniu z nauki, podobało mi się to, że ten instrument jest taki mały. Jestem osobą słabowidzącą, mam ograniczone pole widzenia i trudno mi ogarnąć gitarę jednym spojrzeniem, muszę bardzo uważać, ponieważ zdarza mi się nią o coś zahaczyć. Ma przez to małe pęknięcie na płycie bocznej.
Wiem, że Fender ESC 105 nadaje się dla kobiet o drobnych dłoniach ze względu na wąski gryf. Zastanawiałam się też nad ukulele w rozmiarze koncertowym (jest większe, głośniejsze od sopranowego i dłużej rezonuje). Ukulele jest mniejsze od gitary i łatwiej się na nim chwyta akordy ze względu na inny strój, ale i na tym instrumencie trafiają się chwyty barowe. Szukam komfortowego w graniu instrumentu, żebym mogła sobie akompaniować do śpiewu (muzyka chrześcijańska).
Wiem, że sama zadecyduję o tym, co wybrać, ale proszę, doradźcie mi, czy w tej sytuacji gitara jest dla mnie, czy moja technika jest zła, czy ten model Stagg nie ułatwia nauki. A może wybrać ukulele? Co myślicie?