Witajcie.
Jako że za pierwszym razem usunęło mój esej tuż przed wysłaniem, tym razem postaram się krótko.
Piętnastolatek, ponad cztery lata na gitarze klasycznej w repertuarze z XVIII wieku, od kilku miesięcy repertuar współczesny. Gitara elektryczna z przeznaczeniem do rocka, shoegaze, jazzu, raczej nie ma mowy o metalu, czyli lżejsze klimaty. Lubi Fendery, lecz nie stać go choćby na meksykańskie, gdyż ograniczenie stanowi budżet 1100 złotych na gitarę + wzmacniacz. Gitara miałaby posłużyć najlepiej na całe życie, a przynajmniej pięć lat, choć to nie wyklucza chyba zakupu używki. I tutaj pojawiają się schody.
Mianowicie, gitarę elektryczną raz w życiu dotykałem przez chwilkę, dlatego z braku obycia, zaznajomienia z instrumentem ciężko mi stwierdzić, czy progi są przetarte, a może szyjka nierówna. Bardzo chciałbym mieć gitarę w dobrym stanie, nówkę nieśmiganą, ale wiem, że w tej samej cenie kupiłbym klasę wyższy instrument z drugiej ręki.
I wreszcie wzmacniacz, do przeznaczenia domowego. Co prawda chcialbym w przyszlosci założyć zespół, lecz wierzę, że do tego czasu uda mi się uzbierać na silniejszy piec. Bo chciałbym, aby to był piecyk lampowy, choć w tej cenie... może lepiej zdam się na was.
Tutaj też chciałbym spytać, ile pieniędzy, juz poza budżetem 1100 złotych, powinienem przeznaczyć na słuchawki? Chciałbym nie przeszkadzać moim rodzicom w funkcjonowaniu, więc słuchawki wydają się sensowną opcją.
I już abstrahując, kwestia kostek. Wiem, że nigdy nie zostanę miliarderem, choć pewnie i bez tego prędzej czy później wpadnę w szał zakupowy, lecz nim to nastąpi, myślę o zakupie multiefektu. I tutaj mam już wypatrzony model: Zoom MS 50G. W moich oczach nastolatka kosztuje naprawdę wielkie pieniądze, w koncu to polowa gitary! Dlatego ubieralbym na niego pewnie w wakacje, jednak już teraz pytam, co myślicie o takim rozwiazaniu?
Z góry dziękuję.