14-08-2015 22:44
Tak się składa, że miałem oba. JCM900 MkIII, ale w wersji combo, a obecnie gram na DSLu 50. W dziewięćsetce lampy JJ (EL34 & ECC83), w DSLu te same, ale Electro Harmonix. Gitara przez cały czas ta sama, mahoniowo-klonowy Les Paul na secie SH6/SH1.
Pierwsza podstawowa różnica to barwa. JCM900 był zdecydowanie bardziej "ciepły" w brzmieniu, brzmiał bardziej vintage'owo. Zapas gainu był spory, jednak dźwięk nie był zwarty, po chłopskiemu bym go określił jako rytmiczny, bez takiego solowego przebicia. Inaczej rzecz się miała po dopaleniu, jednak moim jedynym dopalaczem był Boss DS1, więc nie będę się o tym rozwodzić, chyba wiadomo jakie były skutki. Sam w sobie mógł burzyć mury, ale bez leadowego wygaru. Clean w MkIII był taki jaki sobie ustawiłeś gałką w gitarze, czyli, analogicznie, im więcej gainu, tym mniej cleanu na tych samych ustawieniach.
JCM2000 to jak dotąd jeden z najlepszych wzmaków na jakich grałem, subiektywnie oczywiście. Ma wygar, ma to charakterystyczne pie*dolnięcie, nie brakuje mu niczego jeśli chodzi o przester. Od rockowych crunchy, przez vintage'owe overdrivy po mocny, skupiony lead. Brzmienie jest zwarte i nasycone. Sam siedzę głównie na pograniczu muzyki hard rockowej, a DSL bardzo przypadł mi do gustu. Ma większy zapas gainu niż JCM900 (co nie oznacza, że 900 pod tym względem jest gorsza) co czyni go bardziej uniwersalnym, do muzyki, którą chcesz grać zdecydowanie wziąłbym z tych dwóch DSLa.
Clean bajka, niestety nie miałem okazji jeszcze łączyć go z reverbem, bo jest on uszkodzony, to chyba najczęstsza awaria w tych wzmacniaczach z tego co widziałem.
Crunch, co ciekawe, po odpowiednim pokręceniu gałkami brzmi bardzo blisko dopalonej osiemsety, co miało być głównym założeniem serii MkIII w JCM900. Taka ciekawostka. Ostatnio trochę sobie pograłem na nowym headzie Silver Jubilee, 2555X z jakimś niższym Gibsonem, chyba LPM. Nie wiem czy Marshall zaczął oszczędzać na jakości, ale, sorry, jeśli miałbym wydawać te kilka tysięcy na nowy sprzęt, to wolałbym zainwestować w lepszą kolumnę do swojego heada, ewentualnie dołożyć do nowego wiosła. Żeby nie było, że gloryfikuję swój head dlatego, bo jest mój i koniec. Nie. Naprawdę się zawiodłem, kiedy podłączyłem Gibsona (nie najgorszy imo, całkiem przyjemne wiosło), całkiem drogim przewodem Monstera do jeszcze droższego heada Silver Jubilee na paczce Marshalla 1936 i kompletnie niczym mnie on nie zaskoczył. Nawet po podkręceniu Volume, to nie było nic, czego albo bym jeszcze nie słyszał na swoim sprzęcie, albo bym się spodziewał po reedycji jednego z najlepszych modeli w historii tej firmy. Jak to mówią, szału nie ma, dupy nie urywa.
Wniosek? Jeśli interesuje Cię mocne granie, zdecydowanie zainteresuj się Marshallem DSL, ten sprzęt naprawdę da się lubić, nie zawiedziesz się. :)
'00 Epiphone Les Paul Classic Birdseye Korea LTD
Marshall JCM2000 DSL 50
Marshall Vintage Modern 425A
Dunlop CryBaby GCB95 LTD
Seymour Duncan Distortion B + '59N