Cześć, mimo wyszukiwarki, nie udało mi się natrafić na taki wątek.
Kurczę, dopadła mnie taka gitarowa nicość, dawniej grywałem na gitarze po 4-5 h dziennie, były postępy, były ćwiczenia, nie było dnia, żebym nie miał gitary w łapie. Dobrze wiem, że w zasadzie całe moje życie się kręci wokół
tego instrumentu w mniejszym lub większym stopniu, wszystko byłoby super ale... nastaje taka nirwana, nic, od jakichś trzech miesięcy mało co gram. Może raz na 2-3 dni złapię gitarę, pogram jakieś solówki, improwizacje, ale nawet to nie wychodzi. Nic nie wychodzi, wszystko brzmi do dupy, dźwięki są nieczyste, nie ma pomysłów. Są tylko oklepane zagrywki, najwyżej nauczę się, wymyślę parę nowych do kolekcji i tyle. Gdzieś po drodze zgubiłem tego kopa, nawet wymiana strun i katowanie nowiutkiego kompletu nie daje tyle radości. Nie chce mi się ćwiczyć, bo mam wrażenie, że i tak do dupy to prowadzi, zweryfikowałem od podstaw swoją grę. Nietrafione dźwięki, brak pomysłów, zmęczenie, 'obniżenie sprawności' palców na gitarze, trącanie sąsiednich strun, często nieskoordynowanie prawa-lewa, nawet ułożenie lewej łapy jest złe, bo kciuk u mnie leży podczas gry na wiolinowych, na basowych. Niby wiele razy tak było, wystarczyło odstawić gitarę na tydzień-dwa, a potem była taka frajda, że o ja Cię. Teraz jest taka nicość. A cholernie chcę dalej grać i robić coś ciekawego z instrumentem, jak sam słucham swoich nagrań dawnych, to chce mi się płakać, bo k**** mać, słucham i sam myślę sobie, że 'o, ale to super zagrałem, ale jak ja to zrobiłem', jakbym słuchał innego gitarzysty, zupełnie nie siebie, dawniej myślałem 'cholera, ale do dupy', a dziś te dawniej żenujące mnie nagrania, wprowadzają mnie w osłupienie, jak ja to zrobiłem, bo wiem, że teraz bym tego tak nie zagrał. Gdzieś zniknął ten czad. Co polecacie ? Może z doświadczenia, przechodziliście taki gitarowy dół ? Rzucajcie pomysłami, bo ja już nie mam. Nie wiem dokąd dążę jako muzyk, nie wiem co chcę osiągnąć, co robić. Totalne gitarowe dno.