Sober pisze:Stary post ale tu nie mogę się zgodzić z tym, że centrum tonalne to A
Dla mnie to przykład na E frygijską= A eolska(moll naturalny), ale to E potraktowałbym jako centrum tonalne.
Warto zauważyć, że to typowe akordy dla flamenco E F G F E (bez susów)
aaa Fis :0
pozdrawiam :)
No właśnie akord F#m przechyla centrum tonalne na A. Nie jest dominantą oczywiście, ale skala naturalna durowa jest tak... naturalna, że centrum tonalne ustawiło się na A. :)
Dopowiem trochę o zapisie. Przyjęło się, że przy interwałach kwarty (undecymy też) i kwinty (prymy też, ale to już trochę "wyższa szkoła jazdy") stosuje się znaki: # by wskazać interwał zwiększony i ♭ by wskazać interwał zmniejszony. Brak znaku oznacza interwał czysty. A przy interwałach sekundy (nony też), tercji, seksty (tercdecymy też) i septymy stosuje się znaki: # by wskazać interwał zwiększony, ♭ mały, a ♭♭ zmniejszony. Brak znaku oznacza interwał wielki. Jeśli by to przełożyć na plusy i minusy, to jak widzę coś takiego Cadd9+, to od razu włącza mi się lampka: akord tristanowski. A komuś chodziło po prostu o trójdźwięk durowy wzbogacony o sekundę wielką.
Sober, znasz się na rzeczy, muszę się tym z Tobą podzielić. Czy akord może istnieć bez tercji... Moim zdaniem tak. To trochę przypomina fizykę kwantową. Dwudźwięk pryma czysta i kwinta czysta jest jednocześnie durowy i mollowy, bo może być każdym z nich. Dopóki nie usłyszymy tercji może się zachowywać na dwojaki sposób. Jak kot Schrödingera. No i teraz czas na pewną kontrowersję. Moim zdaniem skale nie istnieją. Posługuję się w prawdzie nimi, żeby wytłumaczyć teorię muzyki innym, ale tak naprawdę to co istnieje to są wyłącznie akordy. Zawsze gramy w obrębie akordu, a nie skali. W końcu każdy akord składa się z 7 dźwięków, a my sobie po prostu wybieramy, które akurat używamy. Tak naprawdę nie wybieramy dźwięków z obrębu skali, tylko z obrębu dźwięków na które składa się 7 dźwięków akordu. Są jak pień i gałęzie. Pryma, tercja, kwinta to pień. Septymy to coś pomiędzy pniem a gałęziami. Nona, undecyma i tercdecyma to gałęzie. Pień bez gałęzi to ubogie, nieciekawe drzewo, ale dalej drzewo, choćby było martwe. Ale same gałęzie nie mogą być drzewem. Taka metafora. :) Oczywiście nie zagramy 7 dźwięków naraz, ani też nie musimy wykorzystać 7 dźwięków w melodii na danym akordzie. I tu znów pojawia się pewna forma kota Schrödingera. Oczywiście pominąłem wszelkie chromatyki, skale bebopowe itp. One też mogą zajść, tylko w inny sposób, przejściowy. No i to całe gadanie w jaki sposób powstają akordy na skali. Ale po co właściwie ta skala? Jak akord joński to po prostu Cmaj7add9add11add13 i sobie możemy z niego wyprowadzić inne akordy, popularnie nazywane skalami modalnymi, ale przecież to po prostu akordy. Tak samo sobie wyprowadzimy inne akordy np. z Am/maj7add9add11addb13. No i nam wychodzą tzw. modusy mollowej harmonicznej. A relacje między akordami, korzystając z tzw. mollowej harmonicznej nie opierają się na tym, że są w tzw. skali, tylko na tym, że są względem centrum tonalnego toniką, subdominantą czy dominantą. Ich poszczególne dźwięki w taki, a nie inny sposób zachowują się względem centrum tonalnego. Myślenie skalami może ograniczyć, czasem warto wyjść poza standardową diatonikę, myśląc kategoriami uprzywilejowania danych dźwięków, które posłużą nam za nowy pień, który będzie tak, a nie inaczej zachowywał się względem centrum tonalnego, nawet jeśli żaden z tych dźwięków nie znajdował się w akordzie tonicznym, to i tak wg niego będzie ciążył. Tzw. skale są świetne do komponowania prostej muzyki, ale myślenie akordami wyzwala nas z więzów teorii skal, możemy zobaczyć wszystko bardziej globalnie, układać sobie te dźwięki - cegiełki jak chcemy, a nie jak dyktuje nam skala. Jednym zdaniem, po co korzystać ze skal, skoro wszystko można opisać akordami, ale nie wszystko można opisać skalami, gdyż akordy odgrywają kluczową rolę, a po usunięciu idei skali tak naprawdę wszystko dalej trzyma się razem dzięki relacjom między akordami? Zauważyłem, że wielu jazzmanów mówi wyłącznie o akordach: jońskim, doryckim itd. I nie mówi, że ogrywa akord dorycki skalą dorycką. Masło maślane (tym samym nie odkryłem szczególnie nic nowego, wielu jazzmanów myśli w ten sposób jak ja). Każdy nadchodzący akord zmienia uprzywilejowanie pnia i gałęzi. Nawet w bardzo prostej progresji Am F C G jeśli będziemy myśleć jedynie w kategorii A naturalnej mollowej, to jest wysoce prawdopodobne, że wyjdzie bełkot, nawet jeśli każdy z tych 4 akordów składa się (bądź może się składać/składa się in potentia, patrz kot Schrödingera) z tych samych 7 dźwięków, tylko są inaczej uprzywilejowane. Trzeba zaakcentować pień każdego akordu i rozbudować gałęzie. Tutaj pomoże nam właśnie teoria akordów, a nie teoria tzw. skal. Choć nie wykluczam, że bez idei tzw. skal ciężko byłoby mi zrozumieć teorię muzyki na początku nauki lub w stopniu średnio zaawansowanym, dlatego wciąż się nimi posługuję, żeby pomóc innym w zrozumieniu teorii muzyki.