23-10-2007 18:55
Czy to Was bawi?
- Cześć.
- Cześć.
- Co dłubiesz?
- A takie coś, sam nie wiem na cholerę mi to.
- A, takie coś żeby coś zrobić?
- Dokładnie. I, patrz panie, jakie to niekomercyjne.
- Nie przejmuj się. Ja na przykład kompletnie nie mam pojęcia jak zrobić coś dla przyjemności samego zrobienia i jeszcze żeby coś z tego skapło. Zrobić, zarobić i jeszcze obcieszyć się jak papuga.
- No, stary, marzenia o ideale materialnym w realu.
- Dobra, zostawmy te pierdoły, mów co robisz.
- Wbijam gwoździe.
- W celu?
- Żeby było wbite.
- I powieszone?
- Niekoniecznie.
- To na cholerę ci to?
- Mówiłem.
- Nie wpadaj mi tu w dół, mów mi od razu, jaki masz cel, bo twoje podejście to ja już znam.
- Wbijam góździa równo i dokładnie, coby na nim zawisła taka szajbka, co to ma przytrzymać taki wsporniczek, co to będzie podtrzymywało takie szajstwo długie i okrągłe i będzie to szajstwo szło na odległość metra do drugiego takiego samego interesu, rozumiesz, szajbka, wsporniczek, system zamknięty, wieszamy na tym drewnianą półkę, podwieszamy od spodu dwa a może trzy przywieszki, e tam, starczy jedna, no i mamy wieszak, bo jak przyjdzie Jasiu, to będzie miał na czym powiesić wdzianko.
- To faktycznie niekomercyjne.
- Bo?
- Bo jak przyjdzie Jasio, to i tak peprznie wdzianko na podłogę.
- Po czym wnosisz, że zacytuję?
- Bo mu się, łajzie, nie chce ręki podnieść, to jest bracie, abnegat, a po co, się spyta, a na co, mnie nie zależy, moje łachy jak skóra węża, zrzucę, będę miał kiedyś nowe, kiedy, ja się pytam, to przecież gołodupiec, nie żebym się czepiał braków kasowych, to przecież gość o bogatym wnętrzu, naprawdę, ale co mi po bogatym wnętrzu, jak mu wdzięki dziurą wyłażą.
- Cicho być, bo przylazł. Cześć, Jasiu.
- Noo, czeeść.
- No, nie mówiłem, pieprznął łachem.
- Jasiu, w mordę, ja tu dla Ciebie wieszak zainstalowałem.
- Dla mnie? A na cholerę?
- Trzeci.
- Kurwa, to się robi temat dnia: pytanie z gatunku egzystencjalnych – na cholerę.
- Jakbyś nie wiedział to pełna wersja brzmi: „na cholerę to wszystko”.
- To jak tu przylazłem, to siadajcie, ja wam powiem.
- Ty?
- Postaram.
- Patrzcie, będzie za mędrca robił.
- Dziękować. Ale to nie tak do końca. Po prostu uważam, że wszystko ma swój sens. Może i mały. Lecz suma małych sensów składa się na coś większego.
- Na co?
- Jak bym wiedział, to byłbym Bogiem. Może zamiast mówić na cholerę trzeba by mówić: Na Boga.
- Bluźnisz. Raczej: Dla Boga.
- Na Boga to jest lament, Dla Boga to jest błaganie, a na cholerę – oto jest pytanie.
- Ale pojechał.
- Bezlitośnie.
- Dobra, załoga, my tu wicie rozumicie, nie na filozoficzne dysputy się zebralim, jeno żeby sprawę obgadać. Zjeżyły mnie poważnie ostatnie klimaty. I was też.
- Też.
- A mnie ubawiło.
- Ty, ubawiony, ty robotę stracisz.
A nie. To znaczy, miałem wątpliwości, że za mocno pojechałem, w końcu srogo opieprzyłem zwierzchnika, ale tu nastąpiło coś, co mnie zawsze dziwiło na tym świecie. Przywal komuś, a będziesz szanowany. Kurcze, ja tego nie kupuję, ale tak po prostu jest. Mocna piącha, wielkie jaja, walka o ogień i jesteś kimś.
Chyba mam mózg, ale nic o tym nie wiem...