LeDroses pisze:Proponuję zluzować wory obom stronom. Ah ten slesz... szczerze mówiąc jak patrze na kwejka a tam zepi to mnie ch** szczela, dosłownie. Jak zacznie się moda na zepów (chodź do tego nie dojdzie bo to jest już dosłownie inne pokolenie niż ta cała przyszła gimbaza) i zaczną się wszyscy jarać stairway to ja się normalnie powieszę xd Mi jakoś też nie zachowały się w pamięci "riffy" króla 15-latek... Jak dla mnie to Iommi jest bogiem riffów, on, wyżej niż page z pół raza xd Xeno, tak gadasz o tych "riffach, które powstały na standardach" a czy wiesz przynajmniej, które to wielkie riffy? Bo oprócz debiutu to na żadnych nie było prawie obcych riffów. Z 1, ale jakie to są riffy? :D nie przesadzajmy. Riff zerżnięty to jest Mobby Dick z kawałku Bobby Parker. Black Dog, jakoś wzorowany lekko. Tu jest cały pejdż, a reszta? Może nie wiem więcej, ale wydaję mi się ,że Mr.Page brał te obce riffy jako przygrywki prędzej. No bo co, whole lotta love to wokal jest zerżnięty, w innych jest podobnie. Nie jesteś fanobjem Page'a ale zachowujesz się jak on. Dla mnie Page też jest BOGIEM gitary, wzorcem lat 70 itp ale przyhamuj trochę bo inni też mają gusta, jedni wola slasha inny pagea, a jeszcze inni kombajna. Po za tym, jebać to co inni o tobie myślą, twoje życie, twoje upodobania. Słuchaj czego chcesz. Ja np. w klasie jestem postrzegany za totalnego pojeba, hejtuja wszystko itp. W klasie oprócz mojego brata i mnie 2 osoby wiedzą co to za zespół Pink Floyd, i to te 2 osoby w dodatku znają jeden album (od razu mówię, nie są pozerami) ale jeśli o slasza chodzi to wszyscy znają. Taki jest świat. To jest gimbaza, tępota ludzka, tego nie zrozumiesz.
pozdro
Nie twierdze że Page jest królem gitary... Technicznie to on jest najwyżej świetny... Ale w utwory on tchnął klimat i życie... Dlatego jest moim ulubionym... Zawsze w LZ mówił że oni zajmowali się emocjami, wtedy kiedy mówiono że LZ to zespół heavymetalowy czy jakiś tam... I ja się z tym zgadzam, po prostu widać że w każdy kawałek wkładali siebie... W Presence tylko tego tak bardzo nie słychać, ale dajmy takiego, rock and rolla.. kilka prostych riffów i tekst o miłości... a jest jednym z ich najbardziej znanych kawałków...
Iommi jest świetny, i rzeczywiście jego riffy są bardzo ciekawe... Ale że tak powiem, jak dla mnie to w kawałkach z Page'em czuć większą moc... Ogień... Rozumiesz... Chociaż to nie zmienia faktu że pod tym względem od Page'a lepszy...
Z jedynki to tak wogóle, podobno jest siedem plagiatów... w jedynce wogóle więcej było moim zdaniem wokalu basu i bębnów niż gitary... Gitara robiła troche za tło jak dla mnie... Wyjątkiem, dazed and confused... Z dwójki Whole lotta love to właściwie jedno zdanie: You need love, i od razu uznali to za plagiat... AYFKM?
Poza tym wszystkie plagiaty o jakie je posądzono to tylko wina Planta, bo to jemu nie chciało się pisać tekstów... Na jedynce page chyba tylko wziął sobie coś przypominające communication breakdown i i can't quit you babe.. reszta to Plant, a moim zdaniem na płytach jak pisało: tekst: Jimmy Page i Robert Plant, to brali na pół winę żeby nie było tylko na Planta...
Ja jestem przyhamowany.. I nie uważam Page'a za Boga gitary...