Ciekawe jak zawiła dyskusja może wyniknąć z oświadczenia jakiegoś gostka co się cyka antykatolickiej muzyki :)
Generalnie to rozumiem, moja mamuśka ma dokładnie to samo, przez co za gnoja musiałem chować po kątach kasety Iron Maiden i Tiamat :D
Niegdyś bardzo lubiła madonnę, do czasu aż pacjentka się zaczęła do krzyża przybijać na estradzie. Tylko teraz zasadnicze pytanie, co ma takie działanie na celu, unikanie muzyki o jakimś tam przesłaniu, bo artysta śpiewa sobie o szatanie albo dezaprobuje postępowanie kleru/rusza temat chrześcijaństwa?
Rozumiem, bojaźń Boża, też przez to przechodziłem :D Nie jestem jakimś zagorzałym katolikiem ale kiedyś byłem to pozwól że spróbuję Ci trochu wyjaśnić bo sporo tracisz ziomek. Unikanie muzyki z pobudek religijnych to właściwie powrót do średniowiecza. To jakby nie przeczytać Mistrza i Małgorzaty bo Bułhakow sobie wykreował szatana tak a nie inaczej lub (o zgrozo) Harry'ego Potter'a bo się cykasz, że "diabeł Cie rzuci po kościele" i zrobi sobie z Ciebie zegarek #pozdrodlakumatych.
Samo słuchanie muzyki i interesowanie się tym tematem w aspekcie sztuki nie zrobi z Ciebie pionka rogatego. Ś.p. Peter Steele z Type O Negative nawrócił się po właściwie całej karierze muzyka mocno antyklerykalnego i antykatolickiego, ogólnie rzecz biorąc - dość kontrowersyjnego na tamte czasy. W którymś wywiadzie po tym nawróceniu został zapytany czy się wyrzeka swojej muzyki (czy się wstydzi, coś w ten deseń, nie pamiętaju. Nie mogę znaleźć tego na yt) odpowiedział, że każdy z albumów Type O Negative traktuje jak swoje dziecko. Dziwne, nie? Jeżeli dobrze się orientuję gościu wówczas był dość mocno wierzący więc właściwie kawałki typu
https://www.youtube.com/watch?v=pr_lnXKn9eQ powinny być dla niego przeszłością i facet generalnie na kolanach do częstochowy z ameryki musiałby śmigać coby się znowu bozi przypodobać.
Zatem pozwolę sobie zacytować:
humless pisze:Tymczasem muzyka jako taka jest neutralna, jest tylko pewną formą wyrażania, pobudzania wrażliwości, przeżycia estetycznego czy emocjonalnego, wreszcie służy zabawie. Może powodować uniesienia (miłosne, patriotyczne, eschatologiczne itp.)
Za to brawa ale...
...się nie zgodzę z końcówką.
humless pisze:lecz może być narzędziem do interesownego prymityzowywania ludu (duża część współczesnego komercyjnego pop-u), czy wręcz siania nienawiści i wywoływania agresji.
Wszystko zależy od „operatora” tego narzędzia i jego stajni „wyznawców”.
Nienawiść i agresja w muzyce to forma wyrażania emocji, jak ktoś po koncercie Cannibal Corpse idzie mordować to nie powinno się winić za to muzyków tylko zamknąć psychola, który znalazł sobie muzykę jako usprawiedliwienie swojego zwyrolstwa.
Przypominam, że Charles Manson za inspirację swoich czynów uznaje grzecznych chłopaczków z The Beatles dopisując sobie do ich muzyki całkiem nieźle popapraną ideologię ;) Czy to wina Lennona, McCartneya i reszty ekipy The Beatles? Szczerze śmiem wątpić. W ogóle traktowanie muzyki jako "narzędzia" to już jakaś paranoja.
Także @Katarsis (swoją drogą, wygląda na to że bardzo trafny nick xD) spoko, bozia się nie fochnie ;) Niektórzy księża też słuchają metalu a nikt na nich ekskomuniki nie nakłada. U mnie po kolędzie chodził w zeszłym roku gościu co namiętnie słucha Black Sabbath a i na nim się nie kończy. (patrz chociażby @Excubitor)