Cześć,
Gram na gitarze od 3,5 roku, w sumie to tak rzetelnie uczę się 2,5 roku (pierwszy rok to były jakieś plumkania 5-10 minut dziennie). Mianowicie przechodząc do sedna mam wrażenie, że od pewnego czasu stoję w miejscu (a może, że nawet się cofnąłem w rozwoju). Mimo, że technikę i teorię mam jako tako przyswojoną to wydaje mi się, że moje solówki brzmią jak gówno. Od jakiegoś miesiąca w ogóle nie czuje klimatu podkładów do których gram, wszystko jak dla mnie brzmi identycznie, co powoduje że odkładam wiosło po 10 minutach grania. Co zrobić w przypadku takiej niechęci do gry? Pozdrawiam.