Nieznajomy, nie o dowodzenie chodzi, i nie o obrazanie.
moze o definicje. dla mnie na tworcy coveru spoczywa pewien obowiazek w trzymaniu sie oryginalu. przy czym nie opieram sie na zadnych definicjach encyklopedycznych
-- po prostu covery, ktorych sluchalem, zawsze takie byly. chocby te z Nativity In Black, Tribute To Black Sabbath. nawet Biohazard odegral "After Forever" z grubsza nuta w nute, poza nieco obciachowa wstawka na poczatku, niejako zapowiadajaca cala plyte.
podobnie Sepultura i ich Orgasmatron Motorhead. przyzwoicie odegrane.
natomiast na tworcy parodii -- o tyle jest to luzniejsze, ze z oryginalem moze zrobic co chce; choc zeby mialo to sens, odbiorca musi umiec sie dopatrzyc, czego to jest parodia.
(i niestety w detale rozrozniajace parodie od pastiszu itp. -- nie wdaje sie, bo nie jestem specem w takie klotzki)
innymi slowy: z mojej perspektywy Death nie wyrywszy na blache solowek do Painkillera (co odbieram osobiscie jako dosc trudne zadanie) -- wg mnie polozylo sprawe, i koniec. zrobilo swoja wersje z mocna wariacja na temat, ktorej nie godze sie nazywac coverem.
a ze wokal Chucka Ci sie bardziej podoba niz Robcia -- w skorach, cwiekach i z biczykiem -- tez fajnie.
ps. jesli juz jestesmy przy deformacjach, ja bym zostawil Painkiller jako utwor instrumentalny. bo tekst jest jednym z bardziej zenujacych jakie znam :/
("laser bullet" -- co to do cholery jest?!)