Witajcie. Piszę z pewną zagwozdką. Otóż, niedawno naczytałem się o "wilkach" w gitarze i wiem, że jednego mam na pewno u siebie na strunie A, 9 próg. Dźwięk wybrzmiewa krótko i ogólnie przypomina bardziej uderzenie o dno wiaderka. Przebaczam. :P
Nie wiem, czy nie zauważyłem tego wcześniej, może nie zwracałem uwagi, czy to się wydarzyło "naturalnie", ale zauważyłem, że:
- struna D puszczona luźno wybrzmiewa bardzo ładnie, natomiast już na piątym progu dźwięk jest krótszy i również ma swoje lekko "wilkowate" puknięcie dołem.
- struna G z kolej jest w odwrotnej sytuacji - puszczona luźno wydaje się, że nie brzmi jak inne struny puszczone luźno, natomiast na progach brzmi tak jak powinna. Dźwięcznie, z długim wybrzmiewaniem.
Niedługo zamierzam oddać gitarę do lutnika do regulacji. Sama gitara jest świeża, bo kupiona raptem w grudniu w sklepie muzycznym. Model LAG T70D. Struny nie były jeszcze wymieniane. Czy po wymianie strun zjawisko ustąpi, czy może dopiero ingerencja lutnika i zwrócenie mu uwagi na to pomoże? Jeśli nie, to czy gitarę reklamować?
PS: Czy to normalne, że flażolety wychodzą tylko na XII progu? Poniżej już naprawdę ciężko, a na V to niemożliwe. :)
Gitara przechowywana na co dzień w futerale w pozycji leżącej, temperatura stała, podobnie jak wilgotność między 50-55%.