kavoo pisze:To zacznij swoje wyzwania od zera - np. od tego jak się nazywają tony.
Zgadzam się z kavoo. Ja 5 lat temu nie wiedziałem co to półton na przykład i dopóki się na własnej skórze nie przekonałem, jak bardzo beznadziejny jestem, kiedy przyszło mi improwizować na bieżąco do pokładu granego na żywo, to postanowiłem nauczyć się chociaż podstaw teorii muzyki, ale tylko i wyłącznie w tym celu, by stosować teorię w praktyce. Dopiero później okazało się, że odkryłem to, co naprawdę mnie najbardziej fascynuje ze wszystkich rzeczy w muzyce. Jednak zawsze celem w tym wszystkim było to, żeby lepiej improwizować i komponować, nigdy nie było to robione dla igraszki intelektualnej. Każdą analizę przeprowadzałem pod kątem tego, jak dane założenia teoretyczne można zastosować w praktyce i jak można te założenia praktyczne nagiąć, żeby się od nich uwolnić i być jeszcze bardziej swobodnym w improwizacji i komponowaniu, choć bardziej w komponowaniu. Moją radą jest to, żeby tak samo podejść do wprawek technicznych. Nie powinno się przesadzać w graniu pajączków, bo prawdziwe umiejętności pokazują się dopiero, jak gra się muzykę. Zarówno ćwiczenia w zakresie techniki i teorii są po to, by muzyka była lepszej jakości. Moją radą jest zatem to, żeby nie stawiać sobie za cel tak niedookreślonych rzeczy jak szybsze poruszanie się po gryfie - co to w ogóle znaczy? Za cel postawiłbym sobie nagranie solówki improwizowanej, w której brzmiałbym profesjonalnie w wybranym przez siebie stylu muzycznym. Oczywiście nie do podkładu z internetu, ale własnego. Dzięki temu zarówno aspekty techniczne i teoretyczne siłą rzeczy będą musiały być szlifowane. Moim błędem było to, że zaniedbałem aspekt techniczny, mimo mojego patrzenia na teorię wyłącznie przez pryzmat praktyki. Powodem tego było to, że wolałem do szuflady tworzyć coraz to nowe utwory niż grać to, co już napisałem. Nie popełnij tego błędu. Wiem, że moja wypowiedź nie jest szczególnie łatwa do przełknięcia, ale z pokorą sam przyznaję się do błędu, co pokazuje, że nie chcę nikomu zrobić na złe, ale wnieść coś konstruktywnego. Nie o to z resztą chodzi na tym forum, żeby rozpływać się nad tym, co inni ludzie piszą. Dla przykładu zdarzyło się, że Kavoo się ze mną dość ostro nie zgadzał i może nie byłem szczególnie z tego powodu szczęśliwy, ale wyszło mi to na dobre. :) Kiedyś ktoś mi napisał, że to co robię, jest wyrobnictwem. Też mi to na dobre wyszło.
No i jeszcze jedno - zespół, zespół, zespół! Nic tak gitarzysty nie rozwija, jak współpraca. Jak cel z nagrania profesjonalnej solówki będzie zmieniony na nagranie profesjonalnego utworu zespołowo, to tym lepiej. Mnie właściwie tylko zespół uratował przed technicznym rozpadem w moim teoretycznym poszukiwaniu praktycznego kwadratowego jaja. W końcu kiedyś musiałem zagrać to, co wymyśliłem. :)