10-02-2016 17:51
Nie wiem, czym skutkuje istotnie mniejsze napięcie anodowe w przypadku lampy i tak samo mniejsze napięcie, więc i prąd żarzenia. Myślę, że łatwiejszym przesterowaniem, ale mogę się grubo mylić. Nie próbowałem i nie polecam, ale na 99% sprzęt, w którym jedyne elementy elektroniczne to lampy "zrobiony na 220V" powinien dać się bezpiecznie -- z p-poż punktu widzenia:) -- rozpalić na 110V, ale czy będzie zadowalająco działać, nie wiem, w szczególności to napięcie żarzenia może być zupełnie od czapy. W drugą stronę -- wolę nie myśleć, tzn. można pewnie dać takie kondensatory do 110, że przy 220 strzelą i zadymią i tyle tego, i podobnie pewnie prostownik, jeśli jest w kostce, a nie na lampach (są spece twierdzący, że prostownik też winien być w szklanej bańce, bo ...). Z żarzeniem też mogą dziać się hocki, ale tym razem w kierunku przegrzania lamp.
Podsumowując, jak w czołówce znanego serialu, "don't try this at home"... Chyba za drogi sprzęt do tego. Ale może kompetentny inżynier się wypowie -- jeśli bzdury napisałem, chętnie dowiem się, w którym miejscu.
"...ten pouczający ton zrzędliwego wuja, który złotymi radami
naprawia świat z olimpijskiej wysokości własnego fotela"