bartekratek pisze:Ale chodzi mi o to, że nie mam planu, gram z dupy po prostu, chciałbym zacząć spokojnie, mój kolega gra od około 1,5 roku i wymiata. Sorki, może wyjdę na lenia i zostanę skrytykowany, ale mogę liczyć na jakiś plan nauki? :)
Nie znęcajcie się nad kolegą. Gra "Enter Sandman" z dupy, a to jest wielka wirtuozeria. Ja z dupy to nawet podstawowego riffu nie umiem wykrzesać, muszę gitarę do łapy wziąć... ;)
Bartek - zapisz się do szkoły i codziennie (CODZIENNIE) poświęcaj na ćwiczenia minimum od pół godziny do godziny. Efekty przyjdą. I mówię (piszę) to ja - leń nad lenie, który za naukę gry na gitarze na poważniej wziął się po 40-ce (każdy ma taki kryzys wieku średniego, na jaki sobie zasłużył). Mój nauczyciel od niemieckiego w podstawówce (który uczył też łaciny) mawiał: "repetito est mater studiorum" i tego się trzymam. Mój plan jest taki - codziennie gram po kolei wszystkie ćwiczenia (pająki, gamy, pasaże, arpeggia na pustych), a w nagrodę za prawidłowe wykonanie tychże gram sobie jakiś kawałek. Na początku prościutkie z 3-4 akordami: Hey Jude, Mull of Kintyre, coś z Dylana, potem po paru tygodniach coraz trudniejsze (z arpeggiami), po pięćdziesiątce planuję zakasować Slasha
"When you are dead, you do not know that you are dead. All of the pain is felt by others. The same thing happens when you are stupid."