Witam,
kilka lat temu zakupiłem przez internet gitarę-stratocastera z rzeźbionym korpusem z olchy oraz z klonowym gryfem domniemanie z fendera made in USA. Właściciel na moje życzenie wymontował pickupy fendera i zamontował tańsze oraz dodał humbuckera firmy Wilkinson przy mostku (miernej jakości). Wiele ryzykowałem kupując gitarę bez ogrania ale po przyjściu przesyłki byłem bardzo zadowolony (sprzedawca trochę mamił mnie hasłami, że wiosło gra lepiej od mex fendera a ja młody szczyl byłem w stanie uwierzyć w wiele). Wiosło grało bardzo głośno z dechy, było wygodne i ciężkie w porównaniu do nowych gitar w cenie do 1000zl. Na kilka lat odstawiłem grę na gitarze, praca studia itd.. Teraz chciałem znowu powrócić do hobby, przy okazji tuningując nieco gitarę poprzez wymianę pickupów. Chciałem zobaczyć jak to tam sobie wygląda w środku i po raz pierwszy rozkręciłem gitarę. Pod płytą maskującą moim oczom ukazał się wielki pusty basen wyrzeźbiony w korpusie....
Więc tutaj moja prośba o pomoc. Co ta gitara jest warta tak na prawdę i czy warto w nią inwestować jakiekolwiek pieniądze i jak bardzo dałem się naciągnąć?
Z góry bardzo wam dziękuję.