Witam!
Śmieszna sprawa mnie spotkała. Jakiś może rok temu kupiłem kabel Planet Waves. Mniejsza o model, jakiś z "górnej" półki, kabel kierunkowy, wtyki ze szczerego golda, w środki żyły dwie splatane, miedziane, żyć nie umierać. Ostatnio zorientowałem się, że nie działa. Przerywa przy ruszaniu kablem w okolicy dżeka tego od gitary. Z gniazdem w gitarze wszystko dobrze. Szukałem na kablu uszkodzeń mechanicznych. W miejscu ''uszkodzenia'' wewnętrznego kabla znalazłem tylko małe odgniecenie izolacji spowodowane sprytną pierdołą. Ta pierdoła to gumka z takim małym, plastikowym zaczepem, która służyć miała do ''wiązania'' kabla aby utrzymać go w ładzie podczas bezczynności. Ja jako dbający o sprzęt tak zawsze robiłem. To że gumka wcześniej zostawiła ten ''ślad'' przed nastąpieniem awarii to pewniak.
Tutaj rodzą sie pytania do was, może ktoś się z podobnym czymś spotkał.
Czy możliwym jest aby takie ustrojstwo uszkodziło kabel? Guma ta trzymie dość mocno...
Czy jest wg. was sens w wysyłaniu tego kabla na ''dożywotnią'' gwarancję, którą posiada, a która nie uwzględnia uszkodzeń mechanicznych?
Jeżeli kabel posiada gwarancję producenta, to czy musze mieć do niego paragon i pudełko? Nie posiadam już...
Pozdrawiam!