Jako że to pierwszy post, więc witam.
I do rzeczy...
Obudził się we mnie sentyment do gitary i po niemal 20 latach chcę ponownie kupić wiosło. Poprzednim razem miałem Ibaneza RGR270, jakoś go ogarniałem ale nie było za bardzo z kim grać więc ostatecznie zapał zdechł. Poza tym wówczas jeszcze nie było w necie tylu materiałów do nauki (jak się dało skądś wydłubać taby to było WOW)... trochę inne czasy. Nie wiem jak będzie tym razem, więc nie zamierzam pakować nie wiadomo ile kasy w dobry sprzęt - potrzebuję jakiegoś przyzwoitego strata do nauki (po takiej przerwie na pewno zacznie się od ponownego raczkowania).
Docelowo, jeśli tym razem fun z grania się utrzyma, będę mierzył w zestaw Fender Strat sygnatura Dave Murray i combo Marshall JMD102. Ale zanim wyłoże tyle kasy na przyjemność, będę potrzebował czegoś na start. Czyli Strat na Start ;-)
Pogrzebałem nieco po forum oraz w necie i ogólnie znalazłem dość dużo pozytywnych opinii o tej gitarze:
http://guitarcenter.pl/catalog/gitara/g ... s-rw-black
Zdaję sobie sprawę, że klasa sprzętu dupy nie urywa, więc nie spodziewam się cudów. Ale czytałem, że po odpowiednim dopracowaniu jej u fachowca da się w niej uzyskać w miarę stabilne trzymanie stroju nawet przy korzystaniu z tremolo... a że nie jestem zwolennikiem dive-bombingu a'la Kerry King, myślę, że na początek powinno wystarczyć.
Tylko no właśnie... brzmienie.
Chciałbym, aby gitara grała przede wszystkim w klimatach Iron Maiden, ale żeby dało się również uzyskać na niej takie klasyczne fenderowskie brzmienie a'la David Gilmour. Czy jeśli z czasem kupię wspomniany piec, to dam radę wydobyć z tego Squiera takie brzmienie?
Z góry dzięki za odpowiedź :-)