Tu trzeba sobie zadać pytanie co znaczy "dobry wzmacniacz". I nie ma się co spodziewać, żeby znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Pomijam kwestię oceniania wzmaka pod kątem możliwości grania metalu (co jest na tym forum obrzydliwie nagminne), tylko rzeczywistych możliwości. A relacja mozliwości/potrzeby, jest tutaj czynnikiem zasadniczym. Jazzman nie będzie kupował Engl'a Gigmaster,a, w którym clean jest potraktowany po macoszemu, gdyż nie do tego stworzono tem wzmacniacz. Z kolei metalowiec o zdrowych zmysłach nie będzie próbował wykrzesać miazgi z Framus'a Ruby Riot. Piszę tu o wzmacniaczach bezkompromisowych, doskonałych w tym do czego są przeznaczone, ale pozbawionych uniwersalności, która zawsze będzie kompromisem. Coś kosztem czegoś.
Czy zatem uniwersalny wzmacniacz może być uznany za dobry?? Oczywiście tak, pod warunkiem że nie będzie się po nim oczekiwać doskonałości w każdym gatunku który dostanie na wejściu.
Z kolei pytania typu "czy taki a taki wzmacniacz da radę w tym..............??" są przynajmniej dla mnie trochę dziwne, żeby nie powiedzieć idiotyczne. Już sam sposób zadania pytania świadczy o tym, że pytający dopiero zaczyna i nie ma pojęcia zarówno o sprzęcia jak i o grze. Dla początkującego każdy mały wzmacniacz będzie dobry. Byleby był cichy, aby osoby znajdujące się w pobliżu nie dostały apopleksji.
Jakoś te wyklinane przez wielu małe wzmacniacze typu Marshall MG, sprzedają się na świecie bardzo dobrze i nikt tam psów na nich nie wiesza. A dlaczego?? A dlatego, że kupując taki wzmacniacz nie należy oczekiwać cudów.
Inna sprawa że jak swego czasu podpiąłem MG15 pod kolumnę 1x12" z dobrym głośnikiem, to clean (wcale nie taki rewelacyjny jak niektórzy twierdzą) dostał kopa, tak że można było powiedzieć że jest dobry, a z przesteru zniknęła siara i zrobił sie całkiem przyjemny. Fabryczny głośnik jest dość niskich lotów, co nie przeszkodziło wielu ludziom nauczyć się grać z jego pomocą.
Natomiast kupowanie lampy na początku drogi jest nie najlepszym pomysłem. Chyba że jest to Egnater Rebel, z bezstopniową regulacją mocy.
Albo Ibanez Valbee, którego można w domu porządnie rozkręcić, a nikt z tępokrawędziastym narzędziem i z chęcią mordu w oczach nie przyjdzie. Wspomniany VHT 6 Special, jest dość kapryśnym urządzeniem, przeznaczonym raczej do grania w małym klubie niż w domu. Brzmi nadzwyczaj dobrze, ale dobrze rozkręcony. Nawet przy zredukowanej mocy robi się głośny gdy wszystko się nasyci. Wspomniany Blackstar 1watowy za to jest wymarzony do domu i domowego studia, ale tylko. Poza dom nie ma co go zabierać, bo brzęk większego pęku kluczy go zagłuszy.
Z kolei wspomniany wyżej Kustom KG100, jest wzmacniaczem do grania na scenie, lub na próbach. Co prawda w domu moana go przyciszyć i nadal jakoś będzie brzmiał, ale pytanie po co mu te 95W, które pozostaną niewykorzystane?? Nie lepiej dobrać wzmacniacz do potrzeb?? Takim dość "złotym środkiem" dla grających lżejsze niż metal gatunki, a chcących jednym wzmakiem opędzić granie w domu i na próbach, a nawet małych występach, jest 20-30W tranzystor z dobrym głośnikiem.
Ale z lamp, Hayden Mini Mofo, z redukcją mocy do 2W, może być nieoceniony, poza tym brzmieniowo plasuje się w dużo wyższej półce niż kosztuje. Ale to head i doliczyć trzeba kolumnę. I zależnie od podpięych głośników "da radę" praktycznie we wszystkim co grający zapoda. Ale tu rodzi się pytanie, czy grający "da radę".
A teraz pytanie, czy to wina sprzętu, czy może przyczyny tkwią gdzie indziej?? Ale gości enajwyraźniej mają dobre samopoczucie, a samoocenę wręcz wyrąbaną wkosmos
http://www.youtube.com/watch?v=XkMWdI2IKiwCzy im coś może pomóc?? Chyba nic, może tylko MG42.
http://en.wikipedia.org/wiki/MG_42 Dzięki długiej lufie celny, znaczy selektywny, a dzięki szybkostrzelności bardzo wydajny.