rzuuf
Posty: 2
Rejestracja: 27-12-2010 16:57

27-12-2010 17:07

Witam, myślę nad piecem przeznaczonym do punku/hard rocka, lekkiego metalu. Gitara to Squier Jagmaster HH. Korzystać będę z Bossa ds1; jakość distortion w piecu jest drugoplanowa :-P . Wzmak musi dawać radę na próbach i małych koncertach, zastanawiałem się nad :
- Laney LV300T
- Laney LX120T
- Peavey Bandit 112
- Fender FM 212
Który z podanych będzie najlepszy, lub czy w tej cenie mogę znaleźć coś lepszego? Szczególnie interesuje mnie Laney LX 120 ale nie mogę znaleźć żadnych informacji na jego temat ;-)

Awatar użytkownika
TomaszM81
Doradca
Posty: 988
Rejestracja: 29-03-2010 05:25

27-12-2010 19:08

Odpowiedź brzmi: Peavey Bandit 112.
Laneye odpuść, bo badziewie, a Fenderek to trochę nie w tym kierunku muzycznym.
Jackson DK2T Dinky Black
Blackstar HT100 Stage
Alien Cab 2x12 (Legend+Texas heat) White
.... mayby baby....

rzuuf
Posty: 2
Rejestracja: 27-12-2010 16:57

27-12-2010 19:48

Dobra, czekam jeszcze na inne opinie. Do punku/grunge'u wydawał mi się Fender całkiem mądrym wyborem, przeważający środek i góra z tego co wiem; ale podobno gorzej z wykonaniem i głośnikami :-P . Ktoś w ogóle grał na Laney'u LX120?

edit: Jak z głośnością Bandita, tzn poradzi sobie na małej scenie?

deefekt
Posty: 1
Rejestracja: 21-03-2012 04:59

26-07-2012 02:01

2 piece z listy stoją u nas w kanciapie. Polecam jak najbardziej bandytę. 80W ciągnie spokojnie na próbach, dobry clean i przester, nie potrzeba dopalania kostką, posiada przełącznik typu przesteru: vintage, modern i high gain czyli bardzo uniwersalnie. Trochę na nim grałem na pozycji modern, czuć potężną ścianę dźwięku ale bez szatana (też ukręcisz).

Frontmana odradzam, wszyscy w zespole na niego narzekają, za dużo filtrów, "antyszumów", dla mnie za mało brudu, awaryjny. Podoba się tylko właścicielowi, który gra rapcore.

Teraz śmigam na fenderze princeton 112plus, lata 90, wyrwałem go za 450zł na allegro z urwanym potencjometrem od reverbu. 65W starcza spokojnie na próby, trochę czasu mi zajęło zanim ukręciłem swoje brzmienie na przesterze, za dużo szklanki i za mało basów nawet w mayonesie, ale pierwszy raz użyłem potencjometru tonów w gitarze i wreszcie śmiga. Clean po prostu boski, głęboki i szklisty. Lepszego nie słyszałem, ładnie brzmi dopalony bossem ds-1. Zastanawiałem się nawet czy nie zacząć zabierać princeton'a na koncerty.

Na Laneyu LV300T grałem jeden koncert, dodatkowo miał jeszcze dedykowaną paczkę 212 od Laneya. Zarzutów większych nie mam, mocy wystarczyło, przester troszeczkę suchy, cleana nie sprawdzałem.
Obrazek

Wróć do „Jaki wzmacniacz gitarowy / combo od 1000zł - 1500zł”