07-04-2015 13:02
Zapamiętałem przypadek ucznia, który na czas nauki ładował sobie w jedno ucho jakiś dźwięk, w drugie nieco podwyższony, czasem o płynącej częstotliwości, słowem: dudnienia. Czy skutecznie się uczył, nie wiem, ale faktem jest, że odtwarzanie (ewentualnie) nabytej wiedzy i popisywanie się umiejętnościami (w warunkach "klasówkowych", a więc bez owego "koncertu") szło mu źle i gorzej. Związku się nie dopatruję, tylko tak podsuwam -- byłbym podejrzliwy.
Wydaje mi się, że jeśli cisza jest nieznośna albo potrzebujesz odgrodzenia od szumów, to niczego lepszego od "łatwej" (w sensie "osłuchanej" i ewidentnej) muzyki do nauki nie ma. Mnie się sprawdzał Bach, Liszt był już za żywy.
"...ten pouczający ton zrzędliwego wuja, który złotymi radami
naprawia świat z olimpijskiej wysokości własnego fotela"